Powrót do wypartego zła

Marek S. Bochniarz

W książce o pogromie lwowskim, dokonanym przez Polaków na żydowskiej ludności lwowa w 1918 roku, Grzegorz Gauden z wrażliwością humanisty nie tylko zrekonstruował wydarzenia, ale przywrócił człowieczeństwo zapomnianym ofiarom. spotkanie z autorem w Poznaniu upłynęło w atmosferze pełnej emocji – wskazując, z jak trudną i nieprzepracowaną historią Polski trzeba się mierzyć, odkłamując narodowe mity.

– Jest to książka zdumiewająca. Przede wszystkim dlatego, że dotyka historii zupełnie nieopowiedzianej w Polsce. Grzegorz Gauden jest robotnikiem w najlepszym tego słowa znaczeniu, który pochylił się i zaczął badać coś, o czym dotąd prawie nic nie wiedział. W różnych opracowaniach pojawiają się co prawda wzmianki o pogromie we Lwowie, lecz zazwyczaj jest on kwitowany kilkoma zdaniami. Czasem ten pogrom jest nie tylko przemilczany, ale i fałszowany – stwierdził prowadzący spotkanie Zbigniew Pakuła i dodał, iż o pracy nad tą książką dowiedział się półtora roku temu na Międzynarodowym Festiwalu Brunona Schulza w Drohobyczu. Przyjaciele i znajomi autora, którym ten zdradził temat, nad jakim pracuje, niecierpliwie czekali na wydanie książki Lwów – kres iluzji.

Gauden urodził się w Poznaniu i spędził w nim młodość. Uczęszczał do III Liceum Ogólnokształcącego im. M. Kasprzaka przy ulicy Strzeleckiej. Był tam przez trzy lata prezesem koła historycznego. Na koniec otrzymał obniżony stopień z historii i wychowania obywatelskiego za zadawanie niewygodnych pytań. – Dostałem się na prawo i pisałem pracę u profesora Ziębińskiego, który był moim autorytetem i zaszczepił we mnie rodzaj dociekliwości. Jeżdżąc do Lwowa, ocierałem się o tropy, że coś się zdarzyło w 1918 roku. Adam Zagajewski napisał we wstępie do mojej książki, że chcieliśmy wiedzieć i nie chcieliśmy wiedzieć. Gdy Pawłyszyn oprowadzał mnie po Lwowie, na placu Strzeleckim pokazał budynek i powiedział: „To jest budynek, który Żydzi zbudowali w 1918 roku po pogromie. Było dużo sierot po tym polskim pogromie, i oni musieli zbudować dla nich ochronkę”. Uświadomiłem sobie, że puściłem to mimo uszu – że nie chciałem tego wiedzieć. To opór, aby przyjąć do wiadomości, że coś stało się we Lwowie – że coś złego zrobili nasi przodkowie. Gdy okazało się, że mam bardzo dużo czasu, postanowiłem sprawdzić, co Polska wie na ten temat – przyznał Gauden.

Sporym wstrząsem było dla niego odkrycie, że informacje na ten temat były zafałszowane. – O pogromie lwowskim pojawiają się jedno-, dwuzdaniowe wzmianki w opisach historycznych o obronie Lwowa. Nie mówi się wówczas o pogromie, a o zamieszkach w dzielnicy żydowskiej, napadach dezerterów i bandytów, którzy w pewnym cieniu kładą ten wielki sukces naszych wielkich bohaterów, którzy obronili Lwów. Przeczytałem też Boje lwowskie Mączyńskiego – dwa tomy megalomańskich bredni człowieka osobiście odpowiedzialnego za ten pogrom. W jednej z austriackich książek po raz pierwszy znalazłem odwołania do archiwów lwowskich i stwierdziłem, że powinienem je odwiedzić. Gdy pojechałem tam, stwierdziłem, że jest o czym pisać. Te materiały były wstrząsające – relacjonuje autor.

W czasie spotkania Gauden odniósł się też do specyficznego zjawiska: tego, że po pogromie powstawały polskie raporty, lecz nigdy nie trafiły one do polskiej opinii publicznej. Jeden z nich został opublikowany w latach 80. w piśmie naukowym Polskiej Akademii Nauk. Jednak takie media mają bardzo ograniczony zasięg – 
 i równie niską „siłę rażenia”. Polacy wypierali informacje o pogromie, nie licząc historyków dokonujących lakonicznych wzmianek w swoich pracach. Grzegorz Gauden do tematu podszedł jednak zupełnie inaczej – „nienaukowo” oddając głos ofiarom. Jak makabryczne są to świadectwa, mogliśmy się przekonać w trakcie spotkania.

Fragmenty książki przeczytał w wyjątkowy poruszający sposób Yurii Chebotarov, mieszkający w Poznaniu aktor o ukraińskim pochodzeniu. – Lwów jest bardzo piękny. Kto w nim nie był – to zapraszam. Gdy czytałem książkę, wszystko to miałem przed swoimi oczyma. Znam plac Krakowski, ulice, chodniki. Moim zdaniem w pewnym momencie ludzie otwierają czarną skrzynkę. I ta skrzynka daje jakąś agresję. Ważne, by jej nie otwierać. Bo ta agresja może skończyć się wojną. Dla mnie to bardzo ciężkie. Pamiętam, jak ciocia opowiadała mi o II wojnie światowej. Nigdy tego nie zapomnę. Dziś czytamy to jako historię 1918 roku. Moim zdaniem to bardzo aktualny temat. Nigdy nie mógłbym sobie wyobrazić, że w 2013 roku w centrum Kijowa tak samo otworzyła się taka czarna skrzynka, która nadal jest otwarta – na wschodzie Ukrainy. Gdy jestem tutaj i wychodzę na rynek, czuję się bezpiecznie. I każdy z nas czuje się bezpiecznie. Ale w każdej chwili może coś się stać. Chciałbym podziękować autorowi za to, że pokazuje tę agresję we Lwowie, moim mieście – przyznał Chebotarov. 
 

Spotkanie z Grzegorzem Gaudenem odbyło się 23 października w Galerii Miejskiej Arsenał w Poznaniu, a zorganizowało je Stowarzyszenie Miasteczko Poznań w ramach programu "Otwarta Żydowska" realizowanego przy wsparciu Urzędu Miasta Poznania.

© Copyright 2014