Siedem niesfornych pociech matki-autorki

Kamila Łapicka
Siedem niesfornych pociech matki-autorki

We wrześniu 2019 roku ukazała się antologia utworów Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk zatytułowana Siedem nieprzyjemnych sztuk teatralnych, w tym trzy o Żydach. Znana powszechnie autoironia autorki nawet w tytule dała o sobie znać. Inna sprawa, że tematyka dramatów do najłatwiejszych nie należy, by wymienić dla przykładu historię terrorystów z RAF (Śmierć Człowieka-Wiewiórki), Zagładę (Walizka, Burmistrz) czy zabójstwo księdza Jerzego Popiełuszki (Popiełuszko). Dwie wspomniane sztuki o Żydach doczekały się premier w polskich teatrach, a Walizka została zekranizowana także w cyklu Teatroteka przez Wawrzyńca Kostrzewskiego. Powstał bardzo udany spektakl z Adamem Ferencym w roli Fransua Żako, który odnajduje w paryskim Muzeum Zagłady walizkę swego ojca, oraz Haliną Łabonarską w roli muzealnej Przewodniczki, bliskiej szaleństwa z powodu niezmienności ekspozycji:

„Codziennie przychodzę do pracy

Kobiety wiszą na ścianach

Codziennie rano tak samo nagie

Co można zrobić?

Dzieci

Te dzieci wciąż płaczą

Albo się uśmiechają

Ale najgorsze jest to, że one nigdy nie dorosną”.

Sikorska-Miszczuk potrafi przedstawiać momenty poważne w łagodny sposób – rzucając czytelnikowi koło ratunkowe w postaci pastiszowej lub surrealistycznej stylizacji – ale czasami wyrzeka się tej właściwości swego talentu i pozwala w pełni wybrzmieć dramatyzmowi zdarzenia. Taki charakter ma przytoczone wyznanie Przewodniczki i tak jest skonstruowana scena pod tytułem Ostatnie kazanie w Wiśle z utworu Popiełuszko, w której tytułowy bohater mówi z dziecięcą ufnością:

„Mamo. Mamo. To moje ostatnie kazanie. Czy cię nie rozczarowałem? Czy jesteś ze mnie dumna? Czy nie gniewasz się, że teraz idę przez wodę? Czy teraz, gdy mówię do ryb – czy jest dobrze? Czy zasługuję na wszystko, co mi dałaś?”.

Trzecia sztuka z wątkami żydowskimi to Mesjasz. Bruno Schulz. Jej tematem jest zaginiona powieść polskiego pisarza wyznania mojżeszowego, która powstała albo nie. Sztuka zamówiona przez wiedeński Schauspielhaus – i wyreżyserowana przez Michała Zadarę – zawiera kilka analogii do opowiadania El milagro secreto (Tajemniczy cud), które Jose Luís Borges napisał w roku 1943. Jego bohaterem jest czeski pisarz, Jaromir Hladík, w którego żyłach także płynęła żydowska krew. Ostatniej nocy swego życia, gdyż o poranku miał stanąć przed plutonem egzekucyjnym, poprosił Boga o roczną prolongatę swojej ziemskiej egzystencji, by móc ukończyć swoje opus magnum – dramat zatytułowany Los enemigos (Wrogowie). Przeżył ten rok w swoim umyśle, stojąc pod ścianą straceń, między wydaniem a wykonaniem rozkazu rozstrzelania. Jego dramat powstał, autor rozważał nawet różne warianty kolejnych scen. Udowodnił tym samym, że upływ czasu to złudzenie, sofizmat. Losy Schulza w interpretacji Sikorskiej-Miszczuk potoczyły się nieco inaczej, choć scena zatytułowana Przymierze z Bogiem – Umowa przypomina narrację Borgesa i kończy się słowami „«Umowa stoi». Wy też to słyszeliście?”. Czas się zatrzymał, ale Schulz nie pracował z intensywnością Hladíka i nie wiemy, czy Mesjasz został napisany (lub pomyślany) w całości, nim kula gestapowca Karla Günthera pozbawiła pisarza życia na jednej z ulic Drohobycza w listopadzie 1942 roku. Ciekawe, że udało się Sikorskiej-Miszczuk napisać utwór o poszukiwaniu literackiej Atlantydy jedynie poprzez dociekania o jej (nie)istnieniu. Wszystkie zgromadzone w antologii utwory przeszły próbę sceny lub ekranu. Ten ostatni przypadek dotyczy sztuki Kobro/Strzemiński. Opowieść fantastyczna, która stała się podstawą eksperymentalnego filmu krótkometrażowego w reżyserii Borysa Lankosza. Wersja filmowa ma szereg mocnych punktów: scenografię stworzoną przy udziale technologii VR (virtual reality), muzykę inspirowaną teoriami widzenia Strzemińskiego oraz znakomite role Agaty Buzek i Łukasza Simlata, którzy z poświęceniem zanurzali się w zbiorniku z wodą o temperaturze 14 stopni Celsjusza. Mimo to zabrakło na ekranie głosu autorki czy też raczej postaci, która takie właśnie nosi miano. Lankosz zaadaptował tekst, dokonując skrótów w jej minimonologach. Tym samym autoironia ukryta we frazach, takich jak ta: „Śmierć intrydze. Niech przypełznie anakonda i połknie matkę-autorkę razem z jej intrygą i snuciem, niech strawi dramatopisarkę dla dobra gromadki małych anakond, jeśli nie potrafi ona trzymać się tematu już po pierwszych trzech zdaniach. Gdzie ją niesie, podłą?” wyparowała, pozostawiając po sobie odczuwalną pustkę i pozbawiając widza czegoś, co stanowiło przeciwwagę dla przejmującej historii dwojga artystów o niezwykle wyrazistych osobowościach.

Autorka antologii dysponuje podobną osobowością, a jej głos jest słyszalny na polskich scenach od roku 2004, gdy w Studium Dramatopisarskim TR Warszawa powstała Psychoterapia dla psów i kobiet. Nie znalazła się ona co prawda wśród Siedmiu sztuk…, ale jest tam niewiele późniejsza Śmierć Człowieka-Wiewiórki (2006) inspirowana biografią Ulrike Meinhof, w której można już odnaleźć charakterystyczne dla późniejszego stylu Sikorskiej-Miszczuk elementy: bohatera przekraczającego ramy swego życia, nielinearny rozwój akcji i przewagę dialogów nad przemowami do widza. W kolejnych utworach dołączy do nich narrator/komentator, czyli rozmaicie nazywany głos odautorski, który wprowadza poziom meta, ujawniając sposób powstawania opowieści. Trzeba podkreślić, że niezależnie od stopnia skomplikowania fabuły oraz paradoksów w niej zawartych każda sztuka pozostaje przystępną dla odbiorcy całością, choć w czasach teatru postdramatycznego brzmi to prawie jak obelga. Autorka szanuje swego czytelnika i widza, a jej utwory nie są wyłącznie emanacją ciemnej strony twórczej jaźni. W rozmowie z Jackiem Cieślakiem, opublikowanej w miesięczniku „Teatr”, dramatopisarka wyraziła to słowami:

„Nie ma sensu opowiadanie historii, których nikt nie rozumie. Historię opowiadamy w konkretnym celu. W każdym razie ja się zastanawiam, po co opowiadam. Uważam, że nie można igrać  z oczekiwaniem widzów wobec historii, bo oni czekają na to, co się stanie”.

Czekają nawet wtedy, kiedy historia jest im pozornie znana, jak ma to miejsce w przypadku sztuki Zaginiona Czechosłowacja, która klimatem przypomina Český díplom – spektakl dyplomowy studentów lalkarstwa krakowskiej Akademii Sztuk Teatralnych (filia we Wrocławiu), wyreżyserowany przez Piotra Rowickiego i powstały między innymi z inspiracji reportażami Mariusza Szczygła. Oba utwory wykorzystują podobny mechanizm – budzą w odbiorcy ciepłe skojarzenia, importując postacie znane z dobranocek lub szlagiery znane z estrady, aby w tym słodkim sosie podać danie o wiele mniej strawne. Český díplom przywołuje kilka tragicznych zdarzeń, m.in. podpalenie się dwóch mężczyzn w akcie protestu na placu Wacława, zaś Sikorska-Miszczuk koncentruje się na historii piosenkarki Marty Kubišovej, która zaśpiewała hymn Praskiej Wiosny i zamilkła, czy też, żeby być bardziej precyzyjną: została skutecznie uciszona.

Myślę, że Siedem nieprzyjemnych sztuk teatralnych… to świetna wizytówka autorki, która dramatyzuje wydarzenia z historii XX wieku, „penetrując najczarniejsze zakamarki człowieczeństwa” jak Schulz i udowadniając, że „człowiek jest zjawiskiem do opisania” jak Homer.

Małgorzata Sikorska-Miszczuk, Siedem nieprzyjemnych sztuk teatralnych, w tym trzy o Żydach

Księgarnia Akademicka, Kraków 2019

 

 

 

 

 

© Copyright 2014