Wygrać swoją historię
Z Michaliną Musielak rozmawia Marek S. Bochniarz
– Po co pamiętamy, jak, dlaczego? – pyta Michalina Musielak w krótkometrażowym filmie dokumentalnym Miss Holocaust. Jeśli jej film jest filmem o Holokauście, to bardziej o jego komercjalizacji. to jednak bardzo istotne, aby pamięć o tych wydarzeniach docierała do mas, a nie była wyłącznie ograniczona do grupy naukowców, analizujących świadectwa – uważa reżyserka.
Marek S. Bochniarz: Dlaczego ten temat ?
Michalina Musielak: Dla mnie to bardziej opowieść o współczesnym Izraelu i o tym, jak pamiętamy. Skończyłam szkołę żydowską i na co dzień miałam do czynienia z kulturą żydowską i pamięcią.
Opowiedz o tej szkole.
To fenomen na skalę Polski, który powstał w latach 90., bardzo wspierany przez Fundację Ronalda Laudera. Chciał kultywować, a może bardziej odbudować w Europie Wschodniej kulturę żydowską, która po II wojnie światowej prawie zupełnie zniknęła. czego uczyłaś się w szkole lauder-morasha? Prowadzono w niej zajęcia z języka hebrajskiego, a także z kultury i historii Żydów. Poza tym celebrowaliśmy święta żydowskie. To jednak nie jest religijna, ortodoksyjna szkoła. Chodziło raczej o poszerzenie świadomości, podtrzymanie tradycji wielokulturowości. Gdy skończyłam Akademię Sztuk Pięknych, to nawet później sprawdzałam w tej szkole, jak to jest być nauczycielką – uczyłam w niej przez jakiś czas plastyki.
Czego uczyłaś się w szkole lauder-morasha?
Prowadzono w niej zajęcia z języka hebrajskiego, a także z kultury i historii Żydów. Poza tym celebrowaliśmy święta żydowskie. To jednak nie jest religijna, ortodoksyjna szkoła. Chodziło raczej o poszerzenie świadomości, podtrzymanie tradycji wielokulturowości. Gdy skończyłam Akademię Sztuk Pięknych, to nawet później sprawdzałam w tej szkole, jak to jest być nauczycielką – uczyłam w niej przez jakiś czas plastyki.
I dobrze nauczyłaś się tam języka hebrajskiego?
Nie aż tak dobrze, jakbym chciała, bo mam dysleksję i więcej talentu do wizualnych rzeczy – ale są ludzie, którzy wychodzą ze szkoły dobrze go znając. Mnie szkoła poszerzyła horyzonty, bo żyjemy w bardzo katolickim kraju. Gdy trafiłam do Izraela, to chciałam o mojej żydowskości i polskości z kimś porozmawiać. Okazało się jednak, że nie jest to teraz istotny temat dla młodych osób, które nie sięgają wstecz. Ich pamięć o przeszłości sprowadza się tylko do tego, że w liceum jadą na wycieczkę do Polski. Szukając dalej – trafiłam na ocalałych, którzy mówili po polsku. Mieli wspólne wspomnienia z Polski, bo wyjechali stamtąd na przykład dopiero w 1956 albo 1968 roku.
Ale nie masz pochodzenia żydowskiego. Dlaczego rodzice wysłali cię właśnie do takiej szkoły?
Nie wiem, czy gdybyśmy mieszkali w Izraelu, to rodzice wysłaliby mnie do katolickiej szkoły. Chcieli pokazać mi szerszą perspektywę – coś innego w dziś jednak bardzo homogenicznym państwie. Trochę otworzyć moją głowę na różnorodność. W Polsce nie jest łatwo o tę różnorodność, bo się jej boimy, niszczymy ją i się nad nią pastwimy. Moja mama jest świadoma, że kultura żydowska była kiedyś bardzo istotna, a potem przestała istnieć – i pamiętanie jest bardzo ważne dla naszej tożsamości. Zważywszy na to, co teraz się dzieje w Polsce, myślę, że miała rację.
Jak trafiłaś do izraela?
Byłam na stypendium z Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN, w ramach studenckiej wymiany izraelsko-polskiej. Przez semestr studiowałam na uniwersytecie w Tel Awiwie. Miałam swobodę – mogłam wybrać dowolne przedmioty z puli sztuk wyzwolonych. Uczęszczałam na zajęcia Rachel Perry, która wykładała o sztuce po Holokauście. Później bardzo mocno mnie wspierała od strony teoretycznej w moim projekcie filmu.
Skąd zainteresowanie tematem miss Holocaust?
Gdy wraz z moją przyjaciółką Hanną Ferenc Hilsden usłyszałyśmy o konkursie Miss Holocaust, to chciałam się dowiedzieć, dlaczego te panie chcą wziąć w tym udział. Nie lubię konkursów piękności i nigdy nie byłam fanką takiej akcji w wersji oryginalnej. (...)