Różowy trójkąt i żółta gwiazda. O spektaklu "Bent' Natalie Ringler

Jakub Bohme

Homoseksualizm w czasach faszyzmu to niebezpieczny temat dla teatru. W większości krajów wciąż stanowi sferę tabu wywołującą bolesne wspomnienia, a nierzadko także społeczny opór. Jeśli znajdą się odważni,którzy chcą zabrać głos w sprawie, trafiają na wiele barier: od zwykłej homofobii, przez niezauważalne już stereotypy,
po obojętność czy dojmujące poczucie bezradności. W sztuce zaś zbyt często to, co „potrzebne” dla społecznej świadomości i historycznej tożsamości, okazuje się co
najmniej kontrowersyjne pod względem wartości artystycznej. Niedawno z drażliwym materiałem zmierzyła się w warszawskim Teatrze Dramatycznym Natalie Ringler.
Sięgnęła po sztukę „Bent” Martina Shermana i stworzyła niezwykle sugestywny spektakl – politycznie niepoprawny, choć nieskażony teatralną publicystyką. Szwedzka reżyserka, absolwentka krakowskiej PWST , znana ze sztokholmskiej inscenizacji „Naszej klasy” Tadeusza Słobodzianka, zdecydowała się na realistyczne ujęcie dramatu miłosnego. Historia kilkadziesiąt lat temu spisana przez Shermana bardzo dobrze zaaklimatyzowała się w podziemnej, kameralnej Scenie Przodownik na warszawskim Mokotowie.

Spektakl ukazuje dwie oddzielone przerwą perspektywy opowieści – pierwsza rozgrywa się w Niemczech początku lat 30., w dobie panującego wówczas dekadentyzmu i swobody obyczajów, natomiast druga przedstawia losy trzech mężczyzn najpierw podczas transportu,później już w obozie koncentracyjnym. Dla potrzeb kilkuwątkowej, klarownie opowiadanej historii płynnie zmienia się bardzo oszczędna,ale plastyczna scenografia autorstwa Anety Suskiewicz. Tworzą ją drewniane podesty, które w pierwszej części służą za estradę i podłogę ubogiego mieszkanka ekstrawaganckiej pary, a później zmieniają się w ściany bydlęcego wagonu i obozowego bloku. Teatralna machina sprawnie imituje przy pomocy dźwiękowych i świetlnych efektów klaustrofobiczny świat człowieka ukrywającego prawdę przed sobą samym.

W przedwojennym Berlinie beztroskie życie wiedzie dwójka gejów – Max (Mariusz Drężek) i Rudy (Kamil Siegmund). Max to typ homoseksualisty-utracjusza, aroganta lubiącego używki i przygodny seks, z kolei Rudy to jego przeciwieństwo – wrażliwy artysta, tancerz,prawdziwie przejmujący się stanem roślin doniczkowych i domowego budżetu. Łączy ich silne uczucie przyzwyczajenia, zażyłej przyjaźni czy nawet braterstwa. Nawet mimo licznych ekscesów w berlińskich klubach ich relacja jest trwała, żyją z dnia na dzień, nie interesują się polityką ani sprawami społecznymi, narcyzm wygodnie łączą z nieświadomością i to im wystarcza.

Wszystko pięknie płynie do momentu, aż sytuacja w kraju radykalnie transformuje po dojściu do władzy hitlerowców. Nagle w krótkim czasie zmienia się nie tylko prawo (wchodzą w życie restrykcje uderzające w środowiska homoseksualistów), ale i społeczne nastawienie – rośnie opresja, swoboda błyskawicznie się kurczy, a to, co do niedawna było na porządku nocnym, staje się surowo zabronione i karane więzieniem. Środowiska homo-, bi- i transseksualne, tak samo jak Żydzi czy Romowie, zostają w nazistowskich Niemczech uznane za „podludzi” – reprezentują przecież brud, rozwiązłość i wybryk przeciwko naturze, dlatego zgodnie z faszystowską propagandą powinny podlegać systematycznej eliminacji… Los Maxa i Rudego staje się coraz bardziej niepewny. Któregoś razu, na skutek niefortunnej przygody z hitlerowskim funkcjonariuszem w zakazanym klubie, ich potajemne życie zostaje zdekonspirowane – zostają zesłani do obozu. Max przyjmuje konsekwentną taktykę kamuflażu – „nie przyznaje się” do swojej orientacji, zostaje zmuszony do pobicia swojego ukochanego, który później umiera na skutek tortur hitlerowców. Po nieludzkim „teście na normalność” (zmuszenie do udowodnienia heteroseksualnej orientacji poprzez stosunek z martwą dziewczynką), totalnie zagubiony Max trafia na empatycznego i nieźle już zaprawionego w walce z więzienną opresją Horsta (Piotr Bulcewicz). Max, w przeciwieństwie do Horsta, uniknął oznaczenia różowym trójkątem, przeznaczonym w obozie dla osób homoseksualnych. Otrzymuje jednak żółtą gwiazdę, która naznacza cierpieniem i upokorzeniem więźniów pochodzenia żydowskiego. (...)

© Copyright 2014