Scena, która uzależnia (Teatr Atelier im. Agnieszki Osieckiej)

Alina Kietrys

Magiczny teatr przy plaży w Sopocie z małą, zawsze pełną widownią. Tylko dziewięćdziesiąt miejsc i ciasna scena. Publiczność przyjeżdża z Polski specjalnie do tego teatru, bilety zamawia się z wyprzedzeniem.  Od wielu sezonów sopockie lato Teatralne to legenda, fama wędrująca po kraju. To czas najlepszych recitali bardów i śpiewających aktorów, a także oryginalnych spektakli, granych dla wymagającego widza.


Publiczność akceptuje tę sopocką inność, zdecydowanie niewakacyjny klimat teatralny, prezentowany w najgorętszą letnią kanikułę, który trwa niewiele ponad dwa miesiące: od końca czerwca do pierwszych dni września.

W trakcie Teatralnego Lata w Sopocie premierowy spektakl zawsze reżyseruje André Hübner-Ochodlo – twórca Teatru Atelier  i szef artystyczny sceny. On też co roku prezentuje recitale żydowskich pieśni. Ma na koncie już dziesięć płyt z oryginalnymi tekstami – zarówno tłumaczeniami z jidysz, jak i współczesną poezją – oraz muzyką, którą stworzyli cenieni kompozytorzy, tacy jak Zygmunt Konieczny, Jerzy Satanowski, Ewa Kornecka czy Adam Żuchowski. Autorski spektakl przygotowuje w czasie sopockiego lata również Jerzy Satanowski.

Ważnym tygodniem w letnim repertuarze teatru są Międzynarodowe Spotkania z Kulturą Żydowską, które w tym roku odbyły się po raz czternasty, promujące tradycję, język, taniec, pieśni i kuchnię żydowską. A po raz dwudziesty drugi zorganizowano drugi etap (półfinały) konkursu „Pamiętajmy o Osieckiej”. Do konkursu wybierane są najczęściej mniej znane teksty Agnieszki Osieckiej – a jest w czym wybierać, bo autorka Małgośki zostawiła ponad dwa tysiące utworów. Ważna w tym wyśpiewywaniu Osieckiej jest oryginalność interpretacyjna, która wyraźnie inspiruje młodych artystów. Finał konkursu „Pamiętajmy o Osieckiej” odbywa się od dwóch lat w Poznaniu w Teatrze Nowym, dyrektor Piotr Kruszczyński przejął bowiem finał konkursu od Fundacji Okularnicy im. Agnieszki Osieckiej.

Nieco historii

Scena Teatru Atelier w Sopocie funkcjonuje od ćwierć wieku, ale tak naprawdę teatr ma trzydziestoletnią historię. Grupa przyjaciół, absolwentów Studium Wokalno-Aktorskiego im. Danuty Baduszkowej w Gdyni, zaczęła szukać swojego miejsca, by „czynić” (jak mawiali) własny teatr. W tej grupie młodych entuzjastów był Hübner-Ochodlo. Przyjechał do Gdyni z Niemiec właśnie do studium przy Teatrze Muzycznym. Dyrektorem teatru był wówczas Jerzy Gruza. Listy polecające Hübner-Ochodlo dostał na Uniwersytecie Justusa Liebiga w Giessen od Andrzeja Wirtha, u którego studiował wiedzę o teatrze. Najpierw profesor Wirth wysłał swego studenta na staż do Moskwy, do Teatru na Tagance. Był tam wtedy jeszcze żywy duch Jurija Lubimowa, założyciela teatru. Grano jego spektakle. Po Tagance była nauka aktorskiego fachu w Szkole Teatralnej w Lipsku. I kolejny wyjazd Hübnera-Ochodlo z polecenia Wirtha, tym razem do Polski oraz list polecający do Aleksandra Bardiniego. Profesor Bardini przekierował młodego aktora do Jerzego Gruzy do Gdyni. I choć było już po egzaminach wstępnych do studium im. Baduszkowej i Gruza bał się, że nie będzie możliwe skompletowanie komisji, która mogłaby przesłuchać młodego Niemca, jednak się udało. André – jak sam żartował – wtargnął do studium i zaczął pochłaniać teatr w praktyce. Uczył się u samej profesor Haliny Mickiewiczówny. Śpiewał nieźle, ale po polsku mówił słabo. Matka André była polską Żydówką, ojciec Niemcem. André urodził się w Plauen. W domu mówiło się po niemiecku, a języka polskiego Hübner-Ochodlo zaczął się uczyć jako dwudziestolatek. Do Gdyni przyjechał w roku 1984. Chęć robienia własnego teatru owładnęła absolwentami gdyńskiego studium. Spotykali się w prywatnych mieszkaniach. Na dłużej przylgnęli do domu Anny i Krzysztofa Klejzerowiczów w Sopocie. Pan domu, grafik, pracował wówczas w Computer Studio Kajkowski. Tam usłyszał o teatrze, który szuka dla siebie miejsca i wsparcia. Tworząca się scena (bez sceny) nazywała się różnie: Teatr Naprzeciwko, potem Drama Studio, a nawet Studio Dramatyczne im. Czechowa. W pomieszczeniach firmy Kajkowskiego wieczorami powstawały przedstawienia.

Premierowy spektakl już Teatru Atelier odbył się 1 września 1989 roku. Była to Gwiazda za murem, prezentowana rok później na II Festiwalu Kultury Żydowskiej w Krakowie, a potem spektakl HamletMaszyna Heinera Müllera – oczywiście w reżyserii Hübnera-Ochodlo, którego fascynowała oryginalna niemieckojęzyczna dramaturgia, w tamtych czasach raczej rzadko wystawiana w Polsce. Pojawiały się polskie prapremiery Judith Friedricha Hebbla czy Kwartet Heinera Müllera (1992). Recital Chanson Yiddish stał się początkiem znaczących sukcesów Hübnera-Ochodlo. „Nawiązuję do moich korzeni – polsko-żydowsko-niemieckich” – powtarzał artysta. Do dzisiaj recitale, w tym te zatytułowane Shalom z najpiękniejszymi tradycyjnymi pieśniami żydowskimi we współczesnych aranżacjach widzowie przyjmują z wielkim aplauzem.

Początkowo młody, nowy teatr grał w różnych miejscach  w Trójmieście: w budynku Starego Żaka w Gdańsku – legendarnego Klubu Studentów Wybrzeża, tego, w którym występowali Zbigniew Cybulski i Bobek Kobiela. Teatr Atelier korzystał również ze sceny w Teatrze Lalki i Aktora Miniatura we Wrzeszczu czy Sceny Kameralnej Teatru Wybrzeże w Sopocie. Tułał się, ale szlifował artystyczną formę. Były to lata „durne i chmurne” – mówi Hübner-Ochodlo – ale pełne szaleństwa. Scenografią wspierał tamte teatralne eksperymenty Andrzej Borkowski. Do dzisiaj przed wejściem do Teatru Atelier (na budynku widnieje też napis: Teatr na Plaży) stoją dziwne manekiny. To dzieło Anny Borkowskiej. Szukano teatralnych idei i finansów. Zapału wystarczyło na cztery lata. Z pierwszej artystycznej trupy został i dotrwał do roku 1994, kiedy teatr otrzymuje siedzibę w Sopocie, tylko Marek Richter – dobry aktor i menedżer, a także przez lata najwierniejszy kompan i towarzysz artystyczny Hübnera-Ochodlo. To on został prezesem Fundacji Art 2000, którą stworzył Ryszard Kajkowski.

Sopot ofiarował artystom biały hangar tuż przy plaży obok Grand Hotelu. Dawniej była tam stolarnia i przechowalnia kajaków. Marek Richter ze swoim ojcem rozpoczęli przebudowę i adaptację hangarowej przestrzeni. Dzięki wsparciu Fundacji Niemiecko-Polskiej kupili i zainstalowali sprzęt oświetleniowy. Teatr był gotowy na pierwszą premierę w nowej siedzibie. To był początek Teatru Atelier ze stałą, własną sceną sopocką. Z tamtego okresu pochodzą recitale Yiddish Song, Hopla żyjemy! Rewia na 5. urodziny i słynna prapremiera Weisman i Czerwona Twarz George’a Taboriego w reżyserii Hübnera-Ochodlo.

Osiecka w Atelier

Na prapremierę sztuki Taboriego Jacek St. Buras – znany tłumacz z języka niemieckiego, zaprzyjaźniony z Hübnerem-Ochodlo, przyprowadził Agnieszkę Osiecką, która w Sopocie szukała wytchnienia po śmierci mamy i mieszkała nieopodal teatru. Osiecka do Trójmiasta miała sentyment. W redakcji nieistniejącego już „Głosu Wybrzeża” autorka Okularników w drugiej połowie lat 50. odbywała po studiach pierwszą praktykę dziennikarską.
W Teatrze Atelier po premierze sztuki Weisman i Czerwona Twarz zadomowiła się na dobre. Do świtu rozmawiała z twórcami przedstawienia. I tak się zaczęła jej fascynacja i znajomość z André – mówiła, że „nie wie, czy to jest przyjaźń, czy to jest kochanie”. Ta artystyczna i osobista bliskość trwała trzy lata, do śmierci Agnieszki Osieckiej.

Bardzo szybko uzgodnili, co ich łączy. Przede wszystkim teatr, ale również ich własny powrót do korzeni. Osiecka powiedziała do André: „Oboje jesteśmy kundlami, ludźmi o złożonym pochodzeniu; jesteśmy złożeni z wielu różnych kultur: polskiej, żydowskiej, rosyjskiej i niemieckiej”.

Był to intensywny czas współpracy. Osiecka pisała, poprawiała, tłumaczyła i oddawała się emocjom. Siadała w Teatrze Atelier zawsze w tym samym miejscu. Była czasami niecierpliwa, ale pracowała z pasją. Ich wzajemne relacje wymagały swoistej strategii z obu stron. Hübner-Ochodlo cenił twórczość Osieckiej, choć tak naprawdę dopiero ją rozpoznawał, bo obca mu była wcześniejsza legenda poetki, a ona wiedziała, że Teatr Atelier jest jego wielką miłością. Osiecka wpisała się więc w Atelier, co zaowocowało premierą Wilków jej autorstwa (1995) według powieści Isaaca Beshevisa Singera Wrogowie – opowieść o miłości, spektaklem, w którym część dramatu jest historią cadyka i który poruszał opowieścią o draństwach ludzkiej duszy. Ważna też była realizacja Apetytu na śmierć Edwarda Albeego, a do tekstu Ludmiły Pietruszewskiej Do dna Osiecka dopisała songi i wiersze, i to był jedyny przypadek, kiedy Pietruszewska zgodziła się, by coś „obcego” dodano do jej tekstu. Premiera odbyła się w roku 1997.

(...)

 

 

© Copyright 2014