Upamiętnienie Polaków

Jan Grabkowski

Mnożenie pomników nie przyczyni się do poważnej refleksji nad okupacyjnymi postawami Polaków.

Od pewnego czasu mnożą się inicjatywy mające na celu dalsze wyeksponowanie i podkreślenie wojennych zasług narodu polskiego w akcji ratowania Żydów. Rzecznicy upamiętniania, piętnując rzekomą indyferencję i niepamięć dzisiejszych Polaków w odniesieniu do bohaterstwa przodków, ponawiają apele o jak najczęstsze upamiętnianie Sprawiedliwych, o dedykowanie im takich czy innych fragmentów przestrzeni publicznej. Jest to o tyle niefortunne, że wśród ludzi mniej obeznanych z tematyką stosunków polsko-żydowskich podczas wojny (a takich w końcu jest zdecydowana większość) może powstać niczym nieuzasadnione przekonanie, że pomaganie Żydom było czymś naturalnym, a że na ginących Żydów większość „aryjskich” współobywateli patrzyła choćby z sympatią. Nic bardziej błędnego – o czym za chwilę. 

Dziś, w drugiej dekadzie XXI wieku, upamiętnianie czy też nawoływanie do upamiętniania Sprawiedliwych nie jest przecież gestem odwagi. Wręcz przeciwnie, dęcie w patriotyczne surmy stało się à la mode. Więcej – jest de rigueur. Nieco inaczej miały się sprawy po wojnie, a nawet do końca PRL-u, kiedy to wielu Sprawiedliwych wolało chować przyznane przez Yad Vashem odznaczenia w obawie przed ironią, gniewem (lub nawet zemstą) sąsiadów. Natomiast dziś upamiętnianie Polaków niosących pomoc Żydom stało się jednym ze sztandarowych zadań IPN, MSZ oraz szeregu innych instytucji kultury i propagandy korzystających z państwowego mecenatu. Nie mija miesiąc, by nie ukazały się kolejne książki, broszury, wystawy objazdowe, stacjonarne i internetowe. Trwa intensywna akcja patriotycznej indoktrynacji w szkołach, organizowane są warsztaty dla nauczycieli, a Kościół katolicki też nie zasypuje gruszek w popiele i – ustami swoich przedstawicieli rozmaitego szczebla – z zapałem podkreśla własne okupacyjne zasługi w tej właśnie materii. (...)

© Copyright 2014