Nasze podwórka

Rozmowa z prof. Januszem Marciniakiem
Janusz Marciniak: Atlantyda (performance)
Janusz Marciniak: Podwórko. Cmentarz żydowski
Janusz Marciniak: Alfabet (performance)
Rozmowa z prof. Januszem Marciniakiem

Nasze podwórka

Joanna Roszak: Podczas sesji w Muzeum Martyrologicznym Żabikowie powiedział pan, że najczęściej zajmujemy się tematem żydowskim z prywatnych pobudek. Czy pana zainteresowanie tymi treściami wiąże się z dzieciństwem, spędzonym na podwórzu przy ulicy Śniadeckich, gdzie odkrył pan w piasku kość z usytuowanego tam niegdyś cmentarza?

Prof. Janusz Marciniak: Tak. Podwórko okazało się zniszczonym cmentarzem żydowskim. Wiele lat później nawiązałem do tego doświadczenia z dzieciństwa w książce Co Żydzi zrobili? (Fundacja Pogranicze, 2001), książce o empatii i przeciwko antysemityzmowi. Później namalowałem moje podwórko i inne motywy związane z obecnością, a właściwie z nieobecnością Żydów, w cyklu obrazów. Starałem się iść po śladach, które zostawiła przeszłość. Jedna z moich wystaw miała nawet tytuł Ślad to pytanie (Centrum Kultury Żydowskiej w Krakowie, 2005). Moje prace, książka, katalogi, fotografie, grafiki, obrazy, instalacje, performensy, są – w pewnym sensie – judaicami, które rekompensują brak judaiców. Są próbą wypełnienia pustki po świecie i ludziach, których już nie ma. To puste miejsce jest wyzwaniem dla pracy żałoby i pracy pamięci. Ale forma pamięci nie może być zawsze taka sama. Pamięć musi być odświeżana, aby narracja o Zagładzie nie strywializowała się i miała współczesny kontekst, bo tylko tak pamięć przetrwa. Przetrwa, jeśli będzie oparta na odnawianym pokoleniowo zaangażowaniu. Każde pokolenie powinno mieć własną sprawę z Zagładą i w ogóle z przeszłością. My jesteśmy ostatnimi świadkami bezpośrednich świadków Zagłady.

Joanna Roszak: A skąd moje zainteresowanie Żydami? Urodziłam się w 1981 roku w Poznaniu, w rodzinie bez żydowskich korzeni. Od jakiegoś czasu zajmuję się m.in. poezją Żydów. Z setek wystaw, które widziałam, najgłębiej zapadła we mnie zobaczona jeszcze na początku liceum I ciągle widzę ich twarze. Portrety Żydów polskich... w Galerii u Jezuitów. Ważnym przeżyciem było dla mnie odwiedzenie po raz pierwszy poznańskiej synagogi-pływalni, w której pokazywał pan Atlantydę. Może pan odpowie mi: dlaczego?

Janusz Marciniak: Wydaje mi się, że pani też ma swoje „podwórko”. Może nim jest wystawa, o której pani wspomina, a może coś innego. Wiele zawdzięczamy współczesnej kulturze empatii. Podobno pojęcie dobra jest starsze od pojęcia boga, od religii i etyki. Platon uważa, że we wszystkim decydujące znaczenie ma wybór moralny, że „winien ten, co wybiera”. Stanisław Brzozowski dodaje: „Niepokalanego nie ma nic: kto chce niepokalaności, chce kraść, kraść samą duszę. Życie jest mordem, jest okrucieństwem, jest deptaniem w proch. Nie można przeżyć dnia, nie dźwignąwszy winy tej albo innej”. Nawiązuję do problemu wyboru moralnego, do poczucia winy i odpowiedzialności. Trudno o tym mówić. To się czuje albo nie. Poczucie winy jest święte najbardziej wtedy, kiedy z określonych etycznie powodów przyjmujemy winę za coś, czego nie zrobiliśmy. Katolicy powinni to rozumieć najlepiej (np. dzięki Kazaniu na Górze), ale nie zawsze rozumieją.

Zatem owe „prywatne pobudki” biorą się ze współczucia. To odruch. Empatia i pamięć dotyczą nie tylko ludzi, ale także ich dzieł i świata, w którym żyjemy. Można współczuć miejscu, które jest zniszczonym cmentarzem, lub budynkowi, w którym kiedyś była synagoga, książkom, obrazom, pejzażowi... Prawdziwa empatia jest bezwarunkowa. A pamięć to jedna z form empatii. Emmanuel Lévinas – filozof empatii – napisał: „Pamięć dokonuje rzeczy niemożliwej: po fakcie bierze na siebie bierną przeszłość i zaczyna nad nią panować. Pamięć jako odwrócenie czasu historycznego stanowi istotę wewnętrzności”. W ostatnim zdaniu Lévinas ma na myśli indywidualne życie wewnętrzne.

Mam tylko jedną uwagę. Także do samego siebie. Angażując się w przedłużanie pamięci zbiorowej o ciemnej stronie historii, starajmy się równocześnie pamiętać o jasnej stronie życia. Radość życia jest immanentną cechą kultury żydowskiej. Ci, którzy zginęli podczas Zagłady, nie chcieli być ofiarami, kochali życie. Bronek Bergman, który przeszedł przez piekło Zagłady, a jego życie przypomina scenariusz filmu sensacyjnego, często powtarza, że „życie jest piękne”.

Joanna Roszak:Na jednym ze swoich obrazów pokazuje pan Bronisława Bergmana. Towarzyszył mu pan podczas odwiedzin Poznania.

Janusz Marciniak:  Bronek Bergman ma doskonałą pamięć. Bardzo szybko role odwróciły się i z oprowadzającego stałem się oprowadzanym po przedwojennym Poznaniu. Podłożem tej doskonałej pamięci jest jego miłość do miasta, w którym urodził się i spędził dzieciństwo. W 2011 roku zrealizowałem 50-minutowy film do instalacji Hagada, w którym Bergman opowiada o swoim życiu w Poznaniu i – na czym bardzo mi zależało – o synagodze. Czasem dostaję od niego emaile, jak ten: „Pozdrów ode mnie trawę w Poznaniu. Powiedz jej, że jej zapach na wieki pamiętam (Leśmian)”.  (...)

© Copyright 2014