W poszukiwaniu utraconego Lema

Z prof. Agnieszką Gajewską rozmawia Zbigniew Pakuła

Z Agnieszką Gajewską, profesor Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza, autorką książki Zagłada i gwiazdy. Przeszłość w prozie Stanisława Lema rozmawia Zbigniew Pakuła

Zbigniew Pakuła: – Do Lwowa pojechała pani w poszukiwaniu śladów Stanisława Lema. Chciałbym jednak najpierw zapytać o pani osobiste spotkanie z miastem. Spotkanie osoby, która przyjechała z „kresów zachodnich” i, jak sądzę, miała zapakowaną w plecaku przede wszystkim „polską narrację” o Lwowie.

Agnieszka Gajewska: – Na szczęście nie miałam w głowie „polskiej narracji” o mieście. Od lat zajmuję się dyskursami mniejszościowymi, postkolonializmem oraz dekonstruowaniem m.in. takich kategorii, jak narodowość. Przed moim pierwszym wyjazdem do Lwowa przeczytałam Fantomowe ciało króla Jana Sowy, miałam więc świeżo w pamięci wielowiekowe nadużycia polskich kolonizatorów. Starałam się wybierać najciekawsze książki historyczne na temat tzw. Kresów. Najtrudniej
czytało mi się te najbardziej znane, sentymentalne opowieści, w których tyle przemilczeń a czasami po prostu przemocy. Historia przesiedleń nie jest moją rodzinną historią, więc to nie doświadczenie biograficzne wpłynęło na wybór tematu badań. Do Lwowa pojechałam z kilkoma mapami i przewodnikami turystycznymi. Na miejscu
dokupiłam książki ukraińskie, teraz mam ich naprawdę sporą kolekcję i nawet potrafię w nich wskazać błędy rzeczowe. Kilka tygodni chodziłam pieszo po mieście, był taki moment, że znałam Lwów lepiej niż jakiekolwiek miasto, w którym do tej pory mieszkałam.We Lwowie nakłada się na siebie „kilka alfabetów”, czasów i przestrzeni.

Jak bardzo uformowały Lema jako człowieka i przyszłego pisarza?

To trudne pytanie. Ostatnio coraz częściej muszę mówić niejako w imieniu Lema. Tymczasem raczej się domyślam, co mógł myśleć, robić i czuć. Nie potrafię na przykład wyobrazić sobie, jak wyglądała przedwojenna codzienność w tym mieście, kto robił zakupy u żydowskich, a kto u polskich sprzedawców, kto wybierał żydowskiego
laryngologa, a kto nigdy by do niego nie przyszedł, jak traktowani byli w pracy ukraińscy mieszkańcy, w jaki sposób odnoszono się wzajemnie do różnych religijnych świąt. Mimo tej bezradności staram się uważnie czytać twórczość Lema i rekonstruować niektóre fakty. W Wysokim Zamku jednym z najważniejszych tematów jest pamiętanie
i rozpacz z powodu utraconej pamięci międzypokoleniowej, którą unicestwiła śmierć ojca. To oczywiście interesujące, że matka pisarza, która dożyła lat siedemdziesiątych, nie stała się dla pisarza przewodniczką po przeszłości (także tej rodzinnej). W autobiograficznym eseju Lem zwraca uwagę na szczegóły, które zapamiętał z opowieści ojca, czyli na jego młodość w ck monarchii, i zdaje sobie sprawę, że nigdy już nie uda mu się dowiedzieć więcej o tym doświadczeniu. O zmianach wprowadzonych w mieście przez władze sowieckie i niemieckie nie pisze zbyt wiele, trzeba te fakty rekonstruować z monografii poświęconych codzienności okupacyjnej. Według mnie Lem zdawał sobie sprawę z napięć społecznych w dwudziestoleciu międzywojennym,  mimo że był wtedy dzieckiem a potem nastolatkiem. Jest raczej niemożliwe, by nie padł jako uczeń ofiarą przemocy, która stała się udziałem żydowskich dzieci. Nie idealizował więc tamtego okresu. W mojej książce staram się jednak zwrócić uwagę, że światy alternatywne niekoniecznie muszą być związane z motywami fantastycznonaukowymi, ale były także doświadczeniem chociażby okupacyjnym, kiedy wprowadzono administracyjnie inny kalendarz i godzinę, a życie rodzinne toczyło się według przedwojennych zasad i w wielu domach nie przestawiono zegarów. Takie zabiegi mogły chronić przed światem za oknem. Śledzę ten motyw w Opowieściach o pilocie Pirxie, pokazując, że groteskowe utwory Lema zawierają wiele nawiązań do przeszłości. (...)

 

 

© Copyright 2014