Zapomniany poeta
1.
Mija osiemdziesiąt lat od śmierci mojego dziadka, Jerzego Guranowskiego,
zamordowanego w warszawskim getcie przez hitlerowskich oprawców. Nie
znam okoliczności jego śmierci, wiem tylko, że zajmował się organizacją
żywności i broni dla getta. Na Powązkach ma symboliczny grób. Ojciec
milczał, nigdy nie chciał o tym mówić, zresztą sam niewiele wiedział, gdyż
w czasie okupacji, chcąc przeżyć po stronie aryjskiej, rodzina rozdzieliła
się. Po wojnie już nie wracał do tych spraw, odciął się od wspomnień. Nie
miał żadnych fotografii ani dokumentów, gdyż wszystko spaliło się we
wrześniu 1939 roku. Po śmierci ojca rozmawiałam z jego przyjaciółmi,
którzy twierdzili, że chciał nas, swoje dzieci, chronić. Oni też nie mówili
swoim dzieciom. Uważali, że lepiej nie wiedzieć.
Niewiedza nie uchroniła mnie przed cierpieniem. Nieobecność
dziadka jest wciąż żywą raną. Niedawno opublikowany w wydawnictwie
Austeria tom jego młodzieńczych wierszy, reprint dwóch tomików, które
ukazały się na początku ubiegłego stulecia, ma za zadanie wydobyć postać
Jerzego z mroku zapomnienia.
Jerzy Guranowski urodził się w pochodzącej z Kalisza, zasymilowanej
rodzinie żydowskiej. Jego ojciec Ludwik należał do grona najwybitniejszych
lekarzy, twórców polskiej otolaryngologii. Był blisko spokrewniony
z Januszem Korczakiem i utrzymywał z nim przyjacielskie kontakty.
Przyszły poeta otrzymał staranne wykształcenie najpierw w warszawskim
gimnazjum filologicznym, a następnie w Akademii Graficznej w Lipsku.
Przez klika lat uzupełniał swoją wiedzę z dziedziny muzyki, sztuki i literatury
na niemieckich uniwersytetach w Heidelbergu, Dreźnie i Berlinie.
Po powrocie do kraju został sekretarzem Filharmonii Warszawskiej,
a potem Filharmonii Poznańskiej.
Pierwsze wiersze ukazały się w 1907 roku w czasopiśmie „Świat”.
Odtąd systematycznie zasilał łamy różnych czasopism, publikując poezję,
recenzje teatralne i satyry polityczne. Wcześnie zainteresował się
polską kinematografią, która obok muzyki stała się jego prawdziwą pasją.
W 1920 roku krakowski Teatr im. J. Słowackiego wystawił jego sztukę
pod tytułem Za króla Sasa oraz operę buffo z jego librettem Żona dwóch
mężów. Współpracował z kompozytorami polskimi i niemieckimi, pisząc
słowa do pieśni i przekładając na język polski libretta oper. Popularyzował
w Niemczech i przekładał na język niemiecki polską poezję, między
innymi Precz z moich oczu Adama Mickiewicza.
Młodzieńcze strofy Guranowskiego pełne są młodopolskiego patosu
i wiary w moc poezji. Z jednej strony czytamy więc o samotności,
tęsknocie i poczuciu twórczego marazmu, którym towarzyszą szum
i zgiełk wielkiego miasta – te melancholijne obrazy rozświetlają erotyki, niekiedy dość śmiałe. Z drugiej strony podmiot liryczny przedstawia
swoją wizję świata, w której stoi samotnie wobec tłumu i jest przez ten
tłum kuszony, żeby pójść łatwą, sprawdzoną drogą, którą wyznacza „kadzideł
woń” i „szumy pochlebstw”. On się nie podda i to, co „wyśnione
w złotej, cudnej mgle”, opisze słowami wypływającymi z głębi jego duszy.
Chociaż wrogowie próbują roztrzaskać jego lirę i „stłumić rozpęd pieśni
wichrowej”, wierzy w „natchnienia najświętsze cuda”. Moc poezji jest jak
skała, której nie skruszy żadna siła.
2.
Dzisiejszy czytelnik ma wątpliwości, skąd u poety bierze się przekonanie,
że „wstał odrodzon w gigantycznej sile, dumny i mocny jak Giewontu
grań” i nie potrafi określić, kim są ludzie tworzący ów pojawiający się
w wielu wierszach „nienawistny tłum”, z którym chce walczyć i na którym
chce się zemścić, nie dając mu dostępu do „marzeń i snów Panteonu”.
Czy są to abstrakcyjne wizje? Może naiwność? Wszak większość ludzi
będących tłumem doskonale radzi sobie w życiu bez poezji...
Wiersze tworzą specyficzny, charakterystyczny dla Młodej Polski
klimat liryczno-dekadencki, o którym Tadeusz Boy-Żeleński pisał,
że u schyłku XIX i na początku XX wieku „poezja była w powietrzu”.
Jerzy Guranowski wniósł w ten klimat swoją uczuciowość i wrażliwość
muzyczną, dającą niepowtarzalny efekt słyszenia w wierszach rytmu
i melodii, a także szerszego kontekstu muzycznego. Tu słowa układają
się w pieśni, a strofy w symfonie. Pełno w nich odnośników do oper
Richarda Wagnera i Richarda Straussa. Wybrzmiewają najpiękniejsze
fragmenty dzieł Ludwiga van Beethovena i Fryderyka Chopina. Poeta
pisze wprost, że „myśl u mnie każda wnet się w pieśń zamienia”. Uosobieniem
tej myśli jest postać Pani Muzyki, która prowadzi go przez świat.
Na moje ręce złożyła dłonie
I cisza dziwna w serce przenika...
Rozkołysana w niebiańskim tonie
Schodzi w ukojeń i snów koronie
Pani Muzyka
Chylą się kłosy, faluje zboże.
Czerwienią maki, mieni się gryka,
Dzwoni skowronek pieśń swą w przestworze,
Płynie rozlewna, jak sine morze
Pani Muzyka
Niewiele mamy w tej książce wątków patriotycznych, które poeta rozwijał
później, publikując je w różnych czasopismach. Rzuca się w oczy
jeden wiersz utrzymany w rytmie mazura, zatytułowany Danse macabre:
„Jeszcze, jeszcze nie zginęła”
Wielkie słowa – małe czyny...
Mkną w mazurze Polski syny,
Istna burza z nieb runęła.
3.
Gmach się marzeń wali kruchy,
Prysły nadziej złotych mary –
Dalej z życiem, polskie zuchy!
Mazur! Mazur! Wszystkie pary!
Publikacja wierszy jest poprzedzona obszernym i bardzo interesującym
esejem Justyny Bajdy, w którym autorka naświetla obraz epoki i na tym
tle omawia twórczość Guranowskiego. Książka jest starannie wydana,
a jej szata graficzna nawiązuje do pierwodruku i grafiki Konrada Toma.
Patronami wydania są: Muzeum Warszawy i Polskie Stowarzyszenie im.
Janusza Korczaka.
Jerzy Guranowski
Poezje, Wydawnictwo Austeria,
Kraków 2021