Estetyka i uprzedzenia

Zbigniew Pakuła
Agnieszka Czoska

Wystawa Estetyka i uprzedzenia, pokazywana  w Galerii Miejskiej arsenał między 7 kwietnia  i 6 maja, podsumowała trwającą od wielu lat izraelsko-polską wymianę studentów pod tym samym hasłem. Prezentowane prace zostały stworzone  przez uczestników warsztatów w Jerozolimie,  Poznaniu, krakowie i Wrocławiu. Przez 10 lat trwania projektu wzięło w nim udział 120 osób, nawiązało  się wiele przyjaźni i twórczych relacji.  o komentarze i refleksje poprosiliśmy kuratorów wystawy i uczestniczących w niej artystów.

 

ADNINA BAR-ON kuratorka wystawy, główna organizatorka całego projektu,  wykładowczyni na Bezalel Academy of Arts and design:

Każdy z nas ma swoje cechy i preferencje. To znaczy: każdy  z nas ma swoją rodzinę, przyjaciół, sąsiadów… Więc dlaczego nasze przywiązanie do nich miałoby być spychane na margines lub uznawane za nieważne? Zdrowe społeczeństwo nie może ukrywać różnic. Zdrowe społeczeństwo nie może także ich podsycać, niezależnie od tego, czy dotyczą etniczności, seksualności, wyznania, narodowości. Musimy pozwalać na odmienność. Sztuka może upozowywać i komponować, ale nie po to, by integrować czy zacierać, ale by pokazywać nieuświadomione dotąd punkty widzenia. Jakiekolwiek byłyby różnice, muszą pozostawać odmiennościami jako kluczowe elementy życia każdego z nas. Różnice są dobre.

MAREK WASILEWSKI, dyrektor Galerii Miejskiej Arsenał, profesor Uniwersytetu  Artystycznego w Poznaniu, kurator wystawy  i współorganizator poznańskiej edycji wymiany studenckiej:

Dla mnie ta wystawa to duże przeżycie, ponieważ byłem częścią tego projektu i organizowałem poznańską część warsztatów, w której razem ze studentami z Bezalel brali udział studenci i doktoranci z UAP. Myślę, że ten projekt ma ogromną wartość. Dialog między młodymi Polakami i młodymi Izraelczykami w sytuacji, kiedy tyle spraw między nami nie jest do końca uczciwie wyjaśnionych, jest szalenie ważny. Potrzebny jest dialog pozbawiony całego bagażu uprzedzeń historycznych, politycznych, będący po prostu rozmową młodych artystów, którzy posługują się wspólnym językiem, podobnie patrzą na świat, podobnie krytycznie patrzą na swoje kraje. To ciekawa krzyżówka: podróżując po własnym kraju z grupą gości, uczymy się także nabierać dystansu do swojej rzeczywistości, dostrzegać to, co jest w niej problematyczne. A podróżując po kraju zupełnie obcym, z grupą ludzi stamtąd, możemy się pozbyć balastu powierzchownej egzotyki, która zawsze przeszkadza w głębszym, krytycznym patrzeniu. Na tej wystawie są prace opowiadające o tym jak młodzi Polacy patrzą na Izrael i Polskę,  o tym, jak Izraelczycy patrzą na swój kraj, na problemy, które tam są, i na swoje spotkanie z Polską, jak widzą siebie nawzajem. 
 W czasie naszych spotkań odbyliśmy wiele długich, wielogodzinnych dyskusji trwających do rana, to wszystko zostało naprawdę mocno przepracowane. Mam nadzieję, że wystawa chociaż w części oddaje ten ogrom pracy, proces, który miał miejsce. Wiem, że trudno to pokazać na wystawie, bo to jest proces ukryty, ale głównym celem tego projektu było spotkanie i wspólna praca na trudnymi tematami.

Z tego, co wiem, w trakcie projektu zrodziło się wiele przyjaźni. Te wyprawy nie skończyły się w momencie wizyty jednej  i drugiej grupy, ludzie odwiedzali się potem indywidualnie. Wielu uczestników tych warsztatów po prostu wie, że ma przyjaciół w Izraelu, albo w Polsce, że można do nich zadzwonić i poprosić o nocleg. Powiedzieć: właśnie jestem, i usłyszeć: świetnie, to do mnie przyjdź. Wydaje mi się, że tworzenie takich indywidualnych kontaktów, które potem mają także artystyczne konsekwencje, jest niezwykle istotne.

Teraz wydrukowaliśmy mały przewodnik, po wystawie będzie też książka. Pracujemy nad publikacją, która podsumuje ten projekt. Będzie w niej widać jego głębokość. Poprosiliśmy uczestników, żeby podzielili się swoimi refleksjami, bo prace, które powstają na takim bardzo delikatnym i niepewnym gruncie estetyki  i polityki, często wymagają dopowiedzenia kontekstu. Te dzieła dotykają różnych wrażliwych czy drażliwych kwestii i trzeba umieć je tłumaczyć. Myślę, że artyści muszą przyzwyczajać się do konieczności komentowania swoich prac.

Celem projektu było przede wszystkim tworzenie sztuki, i to sztuki, która przez swoją siłę potrafi pokazać, że można zmieniać rzeczywistość, mieć na nią wpływ. Nie można oczekiwać efektów w skali makro, ale dla mnie ważne są te zauważalne w skali mikro. Jeżeli możemy powiedzieć, że sto dwadzieścia osób wzięło udział w projekcie, w którym zostały przełamane pewne bariery stereotypów, to jest to bardzo poważna zmiana w rzeczywistości. Oczywiście, jeśli porównujemy ją do skali liczby mieszkańców kraju, która idzie w miliony, to jest mało, ale jest to konkret. Bardzo konkretny krok zrobiony we właściwym kierunku.

W przyszłym roku wystawa jedzie do Jerozolimy. Jest wspierana przez Instytut Adama Mickiewicza, jest częścią programu Niepodległa i została włączona do obchodów stulecia niepodległości Polski. I myślę, że to bardzo ciekawe, bo tu wychodzimy poza sztampowe rozumienie obchodów niepodległości, i wchodzimy na naprawdę istotne terytorium pogłębionej refleksji kulturowej. Żeby wybrać uczestników wystawy, spotykaliśmy się kilka razy, na kilka dni, i oglądaliśmy wszystkie prace w nieskończoność. 
 W tym procesie wykrystalizowały się opinie dotyczące tych, które najbardziej zapadały w pamięć, najlepiej się broniły. To były bardzo zróżnicowane projekty, niektóre na tyle specyficzne dla miejsca, że nie dało się ich pokazać. Niektóre nigdy nie ujrzały światła dziennego, zatrzymały się w fazie koncepcji. Takie projekty odpadały, zostały te, które w opinii wszystkich prowadzących warsztaty były po prostu najmocniejsze.

MATEJ FRANK, uczestnik wrocławskiej edycji warsztatów,  autor rysunku partycypacyjnego:

Moja praca wychodzi z zainteresowania przypadkiem, współpracą, rysunkiem i śladami, które pojawiają się ot tak. Z jednej strony ślady palców zostają gdziekolwiek dotkniesz, zostają  w niezliczonych warstwach. Człowiek nie za wiele o tym myśli.  A z drugiej strony, jeśli masz odpowiednią wiedzę i możliwości, da się z nich bardzo dużo wyczytać, na przykład nawyki żywieniowe, cechy płodu u kobiety w ciąży i podobne. Ta praca jest  o systematycznym gromadzeniu danych, których jednak nie można połączyć z konkretną osobą. Równocześnie jest grą z nonsensem, bo po wystawie cała „baza danych” zostanie przemalowana na biało, nic z niej nie zostanie. Mój udział w projekcie zaczął się bardzo dano temu, moja praca – rok temu, w wyniku tego, co było wcześniej. Wszystko się na sobie nawarstwia, więc nie jestem w stanie powiedzieć, czy projekt miał bezpośredni, czy tylko delikatny wpływ na moja prace. Możliwe, że to on otworzył w mojej głowie jakieś bramki, ale zauważam to dopiero teraz i nie jestem w stanie odróżnić od innych wpływów.

Poza tym ten projekt dał mi szerszą świadomość, kontakty, z miejscem, które nie jest tylko czymś na mapie, ale mam związane z nim doświadczenia, z miejscem i ludźmi. To urzeczywistnienie jednego z abstrakcyjnych miejsc.

MIKOŁAj PODWORNY,  uczestnik poznańskich warsztatów, autor pracy Very nice view:

Nagranie zostało zrobione na górze, w tle słychać dźwięk ptaków, same ptaki. Jest tam bardzo cicho, kamera w ogóle nie zebrała dźwięków miasta. Wideo jest bliskie mojemu sercu, na pewno, zwłaszcza wideo -performance. W tej pracy widać mnie [na latarni] przebranego za izraelskiego żołnierza. W Izraelu służba wojskowa jest obowiązkowa dla każdego, kobiet i mężczyzn, pożyczyłem od kogoś mundur. Góra jest na terenie akademii Bezalel, gdzie odbywały się warsztaty. Szukaliśmy miejsca, gdzie będzie najładniejszy widok. Okazało się, że właśnie w takim miejscu widać stronę palestyńską, kawałek muru. Może na nagraniu tego nie widać, ale z perspektywy latarni widzisz granicę pomiędzy Palestyną i Izraelem.

Dużo podróżuję autostopem, pojechałem do Izraela wcześniej, poznać miejsce, do którego jadę. Bo kiedy już spotykaliśmy się całą polsko-izraelską grupą, mieliśmy mniej czasu. Wszystko było zintensyfikowane. Dlatego chciałem być tam wcześniej. Pojeździłem autostopem, odkryłem parę ciekawych miejsc, na przykład  w ramach coach-surfingu mieszkałem z osobą, która jest bezdomna  i ugościła mnie w swoim namiocie. To dość skomplikowane, ale w dużym skrócie: w centrum Tel Awiwu jest takie miejsce, gdzie w namiotach mieszkają ludzie, nawet jeśli mają pracę, których nie stać na wynajęcie mieszkania. To także protest. Wszystko działo się pięć lat temu, więc nie jestem już w stanie szczegółowo tego opisać. W każdym razie część osób stamtąd faktycznie pracowała, ale czynsze są tak wysokie, że byli niejako zmuszeni, żeby żyć  w namiotach. Akurat facet, u którego spałem, był zmuszony do wyjazdu ze Stanów Zjednoczonych, miał izraelski paszport, wrócił i… między innymi przyjmuje ludzi. 

W trakcie tego projektu poznałem fantastycznych ludzi: wystawa wystawą, ale dla mnie najważniejsi są ludzie. Bardzo miło ich znowu zobaczyć po kilku latach. Sivamw Izraelu, też przyjechała do mnie trochę wcześniej, więc miałem okazję pokazać jej Poznań z trochę innej strony. Cały ten projekt to przede wszystkim ludzie, znajomości, jak widać, na trochę dłuższy czas. Dzięki, między innymi, Adinie spotykamy się teraz po pięciu latach! Dzięki temu projektowi wiem też, że będę chciał wrócić do Izraela i może powstanie z tego coś jeszcze. Są takie miejsca, które powodują, że zaczyna się twórczo myśleć będąc w zupełnie innym środowisku, w innej kulturze, to bardzo mocno twórcze. Gdyby nie ten projekt nie poznałbym Sivam, Netty [Peretz] i innych wspaniałych ludzi, którzy tam żyją.

NISSREEN NAJJAR, wykładowczyni w palestyńskim koledżu dar al-kalima w Betlejem, autorka Oliwy z oliwek i smoły:
Jestem palestyńską artystką, uczyłam też na wielu uniwersytetach w Palestynie. Chciałyśmy, Adina i ja, rozwinąć projekt współpracy między polskimi i moimi studentami, więc zabierałam ich na wydarzenia organizowane w Jerozolimie w ramach kooperacji  z Polską. Poznałam Adinę, gdy uczyła nas performance’u i pozostałyśmy w kontakcie, kiedy skończyłam studia. Brałam potem udział w projektach i wystawach, których kuratorką Adina była i jest  w Jerozolimie, pracujemy razem do dziś. To moja pierwsza wizyta w Polsce, nie uczestniczyłam w wymianach studenckich, jestem tu „gościem specjalnym”.

Opowiem ci o materiałach użytych w moim projekcie, bo to jego najważniejszy „obiekt”, jeśli mogę to tak ująć. Poza nadaniem pracy symetrycznej perspektywy istotne było dla mnie także ożywienie obiektu, pozwolenie mu, żeby pracował w czasie wystawy. Każdy z materiałów, smoła i oliwa, mają swoją symbolikę. Smoła, asfalt to odpad z ropy, która jest obecnie cennym zasobem, co kształtuje otaczającą go politykę. Jednocześnie asfalt to materia okupacji, jako że gdy zbudujesz gdzieś drogę, okupujesz otaczającą ją ziemię – właśnie to dzieje się w Palestynie pod izraelską okupacją. Izraelski rząd, politycy, budują drogi, zajmują przestrzeń dokoła nich, budują osiedla. Okupują i niszczą ziemię, która kiedyś była oliwnym gajem. W ten sposób te dwa materiały się spotykają, oliwa i asfalt. Oliwa to naturalna substancja, czysta, delikatna, zdrowa – same pozytywy. Smoła także ma swoją tożsamość, jak już wspomniałam. Całość [mojej pracy] dotyczy materializmu, geografii, okupacji przez geografię. Pomiędzy wszystkimi [użytymi] materiałami jest jakiś brak kontynuacji: beton, plastik, szkło, to, co w nich umieściłam. Mają w sobie hybrydową tożsamość. Tłumaczę tę hybrydyczność materiałów na moją własną tożsamość, kontrastową samą w sobie: jestem Arabką, chrześcijanką, Palestynką, jednocześnie mam izraelskie dokumenty. To zupełnie wyjątkowa kombinacja, moim zdaniem, i zawsze staram się ją przetłumaczyć na materiały, w mojej każdej pracy. Zwykle są to instalacje, czasami zestawione z performansem, fotografią, video-artem. To najczęściej coś dziejącego się w przestrzeni. 

SHIR COHEN, Uczestniczka krakowskiej edycji warsztatów, autorka Trzech sztuk o Auschwitz:
To było naprawdę skomplikowane doświadczenie. Byłam w krakowskiej grupie, odwiedziliśmy Auschwitz-Birkenau. Moje urodziny wypadły w Oświęcimiu… Ludzie byli dla mnie bardzo mili, fantastyczni, dostałam ciasto i wódkę… Tak naprawdę, moja praca narodziła się właśnie podczas zwiedzania Auschwitz. To książka artystyczna z piosenkami na temat Holokaustu, do muzyki Mozarta, Schuberta, z ilustracjami. Zaczęła się od tablicy w Auschwitz głoszącej „tu zamordowano tylu-a-tylu Żydów z Polski, Niemiec, Czech…” i tak dalej. Istnieje dokładnie taka aria Mozarta, z Don Giovanniego: służący opowiada pewnej kobiecie „mój pan spał z tysiącami kobiet z Hiszpanii, dziewięćdziesięcioma z Turcji…”. Więc oparłam na tym moją sztukę, napisałam ją w pociągu powrotnym do Krakowa i stamtąd samo już poszło dalej. Miałam naprawdę świetny pobyt. To moja pierwsza książka artystyczna, zrobienie jej zajęło mi około roku, a teraz, kolejny rok później, skończyłam następną. Obecnie także jestem w trakcie pracy nad książką, wszystkie mają postać ilustrowanego dramatu. Ten projekt [Estetyka i uprzedzenia] naprawdę otworzył coś zupełnie nowego w mojej pracy. Był wspaniały.

KRZYSZTOF PERZYNA, uczestnik wrocławskiej edycji warsztatów, autor Pamiątki :


Projekt Estetyka i uprzedzenia jest dla mnie ważnym doświadczeniem. Wspólna historia łącząca/dzieląca oba narody stała się bazą, punktem wyjścia do interesujących zdarzeń, rozmów przeżyć. Intensywny plan pracy, w którym trzeba było również uwzględnić czas wolny, sprawił, że w szybkim tempie zaczęliśmy ze sobą sprawnie kooperować. W pewnym momencie różnice pomiędzy narodowościami stały się praktycznie niezauważalne, a wszystkie podziały zniknęły. Jako artyści interpretowaliśmy zastane sytuacje, niekiedy w nie ingerując i przetwarzając przy użyciu własnej wrażliwości, emocji czy wiedzy. W Izraelu zagłębialiśmy się w egzotykę odległego kraju, bezkres pustyni, unikalność Morza Martwego, monumentalność Masady. Na każdym kroku eksplorowaliśmy nową przestrzeń, naznaczoną historią i polityką. Izraelczycy natomiast stanęli przed dogłębną analizą miejsc na pozór dobrze im znanych i dzięki świeżemu spojrzeniu poznawali je na nowo. Już pierwszej nocy spędzonej w Jerozolimie w 2014 roku wiedziałem, że zyskałem nowych przyjaciół i wydaje mi się że było to widoczne podczas wernisażu w Arsenale, cztery lata później.

Moja praca przedstawiona na wystawie Estetyka i uprzedzenia ma bardziej osobisty charakter. W 2014 roku, podczas trwania projektu Aesthetics & Bias poznałem człowieka o imieniu Pedro.

Pedro był portugalskim Żydem z polskimi korzeniami, znajomość z nim wywarła na mnie duży wpływ. Pewnego dnia Pedro wysłał mi zdjęcie prezentu, który dla mnie przygotował: talit z dedykacją: „Każda obietnica musi zostać spełniona”. Po wielu tygodniach rozmów i wymianie maili Pedro zniknął, zostawiając jeszcze więcej niewyjaśnionych pytań oraz prezent, którego fizycznie nigdy nie otrzymałem. Praca Pamiątka zawiera wiele symboli odnoszących się do ważności deklaracji, dowodów na czyjeś istnienie, kreacji szczęścia. Swoiste wizualne epitafium ku pamięci Pedro. Pamiątka to przedmiot mający przypominać jakąś osobę, miejsce lub zdarzenie; zapamiętany obraz przeszłości, pamięć o kimś lub o czymś, wspomnienie. Rekonstruowanie pracy, która niosła ze sobą duży ładunek emocjonalny, jest interesujące, ponieważ jest swojego rodzaju wiwisekcją przeprowadzaną na własnej psychice, pozwala na odkrywanie uczuć, których wartość zmienia się  z biegiem czasu. Zmaganie się z tymczasowością zdarzeń. Zmiana  w czasie zmienia perspektywę – słowa wypowiedziane trzy lata temu mogą zmienić swoją wartość, uczucia bledną i stają się mniejsze. Zapominamy o naszych obietnicach, zapominamy wzory i ścieżki które układaliśmy. Umysł tworzy miejsce na nowe doświadczenia poprzez kasację klatek z przeszłości. Pamiątka to ręcznie utkana miniatura talitu, ważnego obiektu w judaizmie. Jest to również próba rekonstrukcji nieotrzymanego prezentu, zawierająca wiele symboli odnoszących się do ważności deklaracji, dowodów na czyjeś istnienie, zmagania się z tymczasowością zdarzeń. Swoiste wizualne epitafium ku pamięci ważnej osoby, która zniknęła. 

RENANA ALDOR, uczestniczka wrocławskich warsztatów, autorka filmu Poszukująca kobieta:

Pierwsza przestrzeń pojawiająca się w moim filmie to biuro – tożsame z moim studiem i procesem twórczym. To początek moich poszukiwań. Zdjęcie mojej babci, kobiety, która zniknęła, pojawia się na ekranie komputera i zostaje wydrukowane na „niekończącym się” wydruku. Aż w końcu coś się psuje, drukarka staje, wyrzucając jeszcze blaknące zdjęcia.

Kolejne miejsce, łazienka z wanną ukrytą za kotarą zadrukowaną w palmy. Kamera przybliża się, próbując podejrzeć kobietę kąpiącą się w wannie. Następna jest kuchnia, kolejna przestrzeń, tonąca w mroku, to pomnik na cześć kreatywności mojej babci. Na koniec salon z meblami z lat 50.

Budowanie miniaturowych modeli mebli i innych przedmiotów z domu mojej babci było ćwiczeniem na pamięć zmysłów. Faktycznie pamiętam niektóre z nich, inne przypominają moje własne, resztę sobie wyobraziłam. Ważne było dla mnie stworzenie trójwymiarowej przestrzeni – przestrzennego systemu z jego własną głębią i ukrytymi miejscami. Schowanymi w cieniu niewidocznymi kątami pełniącymi także rolę obszarów nieświadomości.

W film został włączony także pewien obiekt wizualny, trójwymiarowa krata. Krata pojawia się kilkukrotnie, pod różnymi postaciami, zawsze nacechowana symbolicznie, na przykład: pojawia się jako koordynaty na mapie, umożliwiające zlokalizowanie miejsca, staje się wizualną formą zdigitalizowanego materiału – pikselami; poza tym leżąc na desce kreślarskiej, na moim biurku, podkreśla moją obecność w całym procesie tworzenia.

Kolejnym kluczowym aspektem filmu jest zmysł wzroku, a raczej jego brak. Po śmierci mojego dziadka babcia zaczęła stopniowo tracić wzrok. Na koniec dostrzegała już jedynie jasne i ciemne fragmenty otoczenia. Jej fizyczne bycie niewidomą symbolizuje moją metaforyczną ślepotę na jej przeszłość. W tym sensie film ma ucieleśniać możliwość spojrzenia jej oczami, przywrócenia jej wzroku. „Salon” to miejsce, w którym babcia spędzała większość czasu, gdy traciła zdrowie, to w tym pokoju słuchałam jej opowieści i wspomnień z dzieciństwa. Pod koniec filmu znajdujemy się  w jej salonie, gdzie coś nam się objawia, niewidoczna kobieta miga z cieni, jej oczy przesuwają się po ścianach spoglądając wreszcie na patrzących. Ironicznie, gdy poszukiwanie się kończy, widz nie wie niczego nowego o Oranie czy niewidzianej kobiecie, tak jak ja wiem wciąż za mało. Mimo wszystko film daje mi najbardziej dotykalną możliwość śledzenia moich wspomnień.

ADINA BAR-ON
Nie spodziewałam się, że ten projekt stanie się tak ważny i długotrwały. Został rozpoczęty w 2008, w ramach Roku Polskiego  w Izraelu, w formie współpracy pomiędzy Bezalel Academy of Arts and Design w Jerozolimie oraz Akademią Sztuk Pięknych w Krakowie.

To Teresa Śmiechowska, obecnie dyrektorka Żydowskiego Instytutu Historycznego w Warszawie, zaproponowała mi wzięcie udziału w obchodach izraelskiego Roku Polskiego, bo zdawała sobie sprawę z tego, jak blisko jestem z wieloma Polakami. No tak, moi dziadkowie żyli w Polsce do początku XX wieku, ale mój związek z Polską zaczął się w 2000 roku, kiedy Władysław Kazimierczak, wówczas dyrektor „Castle of Imagination”, zaprosił mnie do wystąpienia na tym festiwalu. Rok później spotkałam grupę świetnych polskich artystów na festiwalu w Mińsku, na Białorusi – Zbigniewa Warpechowskiego, Jana Świdzińskiego, Waldemara Tatarczuka tarczuka i Janusza Bałdygę. Poznanie tych wspaniałych osób było impulsem dla mojej dalszej relacji z Polską.

Ten projekt, Estetyka i uprzedzenia, miał początkowo łączyć młodych izraelskich i palestyńskich artystów. Taki pomysł rozwijałyśmy z Nissreen Najjar, kiedy pracowałam jako gościnny wykładowca w koledżu Dar al-Kalima w Betlejem. Jednak, niestety, to nie był (i wciąż nie jest) dobry czas dla takiej współpracy.

Od 2008 do 2018 roku Estetyka i uprzedzenia była kontynuowana dzięki wsparciu Akademii Bezalel, gdzie uczę, we współpracy  z Akademiami Sztuk Pięknych w Krakowie, Wrocławiu, Warszawie i z Uniwersytetem Artystycznym w Poznaniu. Nasza ostatnia wymiana studencka miała miejsce w 2016, organizowaliśmy je co rok. Każda z nich była ogromną radością, pracowałam nad nimi razem z moimi współpracownikami z Polski. Musieliśmy oszczędzać na każdym aspekcie projektu, na przykład spaliśmy nawzajem w swoich domach, a nie hostelach, sama przygotowywałam posiłki, żeby nie jeść w restauracjach – ale dzięki temu zżyliśmy się ze sobą, co zaowocowało uczciwością dyskusji, warsztatów i pracy artystycznej.

Teraz, w 2018, opublikujemy książkę Estetyka i uprzedzenia – zrobi to galeria Arsenał przy wsparciu Instytutu Adama Mickiewicza. W 2019 pokażemy wystawę podsumowującą projekt także  w Izraelu, i te wydarzenia będą zamknięciem projektu. Doprowadzę Estetykę i uprzedzenia do końca. Niektóre prace pokazane na wystawie zestawiają razem materiały, których połączenie wydaje się zupełną niemożliwością: cement i arbuzy, asfalt i oliwę. Autorzy innych nie bali się skonfrontować ze swoimi uczuciami: Eyal śpiewa piosenkę w jidysz, jak robił z babcią, Renana odtworzyła dom swojej babci – powstały prace dalekie od kiczu, otwierające oczy.

To niewiarygodne, jaka fajna jest ta wystawa. Jest w niej magia i przekaz. Dla mnie to ważne, żeby sztuka niosła przesłanie. Podczas otwarcia powiedziałam: nie jesteśmy wszyscy tacy sami, jesteśmy rożni, każdy z nas jest inny, nie ma potrzeby, żebyśmy byli być podobni. Nic nie powinno skłaniać ludzi do upodabniania się do siebie. Niech każdy przychodzi skądinąd, ma swoje zdanie, pozwólmy sobie na trzymanie się swoich przeciwstawnych poglądów.

Gdy mowa o sztuce – ona musi, na swoje rozmaite metaforyczne sposoby, wywoływać dyskusję. Gdzie nie ma dyskusji, nie ma rozwoju, a zatem i porozumienia.

 

 

 

 

 

 

 

© Copyright 2014