Kieunek: noc

Z Mikim Polonskim rozmawia Marek S. Bochniarz

Marek S. Bochniarz: Jaka jest geneza nazwiska Polonski, skąd pochodzi twoja rodzina?


Miki Polonski: Moi rodzice przyjechali do Izraela w 1972 roku ze Związku Radzieckiego – z terenów obecnej Mołdawii, a dokładnie Kiszyniowa.


Czy poruszali z Tobą temat przeszłości i tego, jak wyglądało ich życie w Mołdawskiej Republice Demokratycznej?

Opowiadali głównie o tym, jak wyglądała ich podróż na Bliski Wschód. Są imigranci mający poczucie, że wyjeżdżając, zostawiają
za sobą całe życie. Te głęboko zapuszczone korzenie powodują, że trudno jest się im odnaleźć w nowym miejscu – na przykład pod względem innego języka. Moja matka przyjechała do Izraela, gdy miała raptem szesnaście lat. Potem wysłała pieniądze swojej babci i bratu, aby też mogli się tu przenieść. Izrael postrzegali pewnie jako miejsce, które ich przyjmie i pozwoli na zmianę życia na lepsze. Wydaje mi się, że wcale się tak jednak nie stało. Przez długi czas w ogóle o tym nie rozmawialiśmy – zaczęliśmy dopiero kilka lat temu.

W jakich okolicznościach zająłeś się filmem?


W zasadzie stało się to przypadkiem. W mojej rodzinie nikt nie zajmował się sztuką. Początkowo chciałem studiować psychologię
na północy Izraela. Pojechałem tam, zapisałem się i w drodze powrotnej zobaczyłem, jak studenci kręcą film na ulicy. Nie wiedziałem
nawet, jaki. Gdy wróciłem do Tel Awiwu, zacząłem trochę czytać na temat kina i zmieniłem decyzję o wyborze kierunku studiów.
Potem wyjechałem na kilka miesięcy do Afryki. Po powrocie zadzwonili do mnie z jednej ze szkół filmowych. W tej akurat przyjmowali
wszystkich chętnych, więc dostałem wyjątkową szansę.
Myślę, że ze względu na moją, wówczas jedynie podstawową, wiedzę na temat sztuki i kina żadna inna szkoła filmowa by mnie wtedy nie
przyjęła [Polonski ukończył Wydział Filmu w Szkole Sztuk Pięknych Minshar w Tel-Awiwie z wyróżnieniem – przyp. M.B.].

(...)

© Copyright 2014