Żydzi we Wronkach i Wartosławiu

Jerzy Grupiński

Między granicznym murem, oddzielającym nas od spokrewnionej rodziny Mozolewskich, a chlewikiem wisiała „sztanga”, gruby metalowy pręt, na którym trzepaliśmy dywany. To jedyna pozostałość po sklepie Hermanna Podolskiego, który sprzedawał ubrania „ze sztangi”, to znaczy gotowe, kompletne. Urodziłem się więc w żydowskim domu (Rynek 4), który dziadek Józef kupił w 1922 roku. Rodzina była wierna mojżeszowej tradycji. Kobiety nosiły peruki. Ściśle przestrzegano szabatu. W ten dzień rano przychodziła Polka – służąca tylko po to, by przyłożyć zapałkę, zapalić (czynność zakazana) ogień w piecu. Na paradnych drzwiach do salonu (do pokoju stołowego – jak mówiliśmy) znajdowały się litery Dziesięciorga Przykazań, które dziadek po zasiedleniu usunął.

Z omawianej książki dowiadujemy się, że wroniecka, żydowska społeczność wydała w XIX i XX wieku wiele światowych, wybitnych osobistości spełniających się zarówno na terenie naszego kraju, jak i Europy. Są w tej elicie wybitni pisarze religijni, natchnieni komentatorzy pism kabalistycznych, społecznicy, rabini, wydawcy, wynalazcy, uczeni. Wymieńmy rabina Isidora Lipschütza, profesora Adolfa Pinnera, europejskiej sławy chemika oraz znanych lekarzy z rodziny Zondków – profesorów medycyny na europejskich katedrach. Autorzy pomieścili w książce obok znanych już dokumentów, relacji, materiałów ikonograficznych wiele nowych, odkrywczych tekstów i zdjęć. Materiały te wspiera bogaty zespół przypisów, szczegółowych odnośników, bibliografia pozwalająca nazwać książkę monografią w zakresie podjętego tematu.

Wśród zamieszczonych materiałów sporne odczucia budzą wspomnienia Bernice Fishman pod tytułem Samotny płomień. Zaskoczony czytam na stronie jedenastej:

„Szczególne podziękowania należą się prof. Marysi Galbraith za zakupienie USC Shoah Foundation w Los Angeles dwóch testimoniałów: Lucie Gabriel z d. Treitel oraz Bernice Fishman z d. Graudenz dla Muzeum Ziemi Wronieckiej”.  (...)

 

 

© Copyright 2014