Święty Włodzimierz

Israel Jehoszua Singer

Pamiętacie dawną Rosję? Wszędzie w przestrzeni publicznej, w sądzie, na dworcu, w koszarach, na każdym placu – wszędzie była ikona, święty obraz, przed którym goje się bez przerwy żegnali i klękali.

Teraźniejszą ikoną, świętym obrazem w obecnej Rosji jest Włodzimierz Lenin.

Nie ma miejsca, nie ma zaułka w całej wielkiej Rosji, gdzie nie spoglądałby na ciebie swoimi przenikliwymi oczyma ten niewysokiego wzrostu człowiek z pełną energii rosyjsko-mongolską twarzą i łysiejącą głową. Jest wszędzie, w każdym urzędzie, w każdym sklepie, na każdym dworcu, na każdej ulicy, w każdej wsi. Może być wykuty w kamieniu lub marmurze, odlany z brązu, gipsu lub ołowiu, narysowany na papierze. Jest w pałacu, w fabryce w wielkim mieście i chałupie na wsi, w syberyjskiej tajdze i mińskim rynku, u koczowniczych ludów w namiocie i w mięsnej kooperatywie w Berdyczowie.

Podobnie jak kiedyś, tak jest i teraz. Kiedyś w każdym kącie pobożnego, chrześcijańskiego domu wisiał święty obraz, ikona, przed którą paliła się wciąż świeca, wieczna lampka przystrojona kwiatami i świecidełkami, a oczy wszystkich wierzących zwracały się do tych „kapliczek”. Teraz podobnie. W każdym pobożnym komunistycznym domu w kącie wisi Lenin nie tyle jako portret, ile jako święty obraz, ikona ozdobiona czerwonymi chorągiewkami, przystrojona kwiatami, otoczona hasłami rewolucyjnymi, a oczy wszystkich wierzących zwracają się do „świętego” Lenina.


Te kąciki nazywają się ugolki Lenina, kąciki Lenina, ale wszystko to wygląda jak kącik z ikoną. Lenina się tu adoruje, a nawet więcej – czci jak bóstwo. Obchodzi się tam święta, sadza dzieci. Wiele dzieci, zwłaszcza takie, które należą już do organizacji, oktiobrskiej (październikowej) lub pionierskiej, ma własne kąciki Lenina. Te kąciki są dla dzieci świętością. Czyszczą portret, wieszają na nim dziecięce błyskotki. Rodzice ani trochę nie wstydzili się przede mną, przyznając, że ich dzieci czasem modlą się i klęczą przed Leninem.

Sam tylko kilka razy widziałem nabożeństwo przy Leninie. Raz w Moskwie, przy Mauzoleum, gdzie leży zabalsamowany Lenin. Grupa dzieci przyszła z nauczycielami i nauczycielkami odwiedzić grób Lenina. Pobożne skupienie na twarzach odwiedzających było zupełnie takie samo jak uniesienie malujące się na twarzach dzieci w cerkwi. Jedna z dziewczynek próbowała nawet uklęknąć, ale powstrzymały ją koleżanki.

Drugi raz taki obrazek widziałem w szkole żydowskiej. Gdy wszedłem do kącika Lenina, zobaczyłem, jak ubrana w dziecięce buciki mała, blada dziewczynka wraz z innymi dziećmi ozdabiała portret czerwonymi bibułkami.

– Co robisz? – spytałem.

– Piszę hasła – odpowiedziało mi to liczące jakieś siedem-osiem lat dziecko.

– Jakie hasła?

– Piszę „Niech żyje Lenin!”.

– Ale Lenin już przecież zmarł, jak może żyć?

Okazało się, że ta dziewczynka nie mogła, nie potrafiła znaleźć odpowiedzi na takie pytanie. Dopiero nauczycielka odpowiedziała za nią, że chodzi o ducha Lenina. Sama ceremonia była dokładnie taka sama, jakie można zobaczyć w katolickich wioskach, gdzie chłopskie dzieci przyozdabiają przydrożne kapliczki świętych.

Już nieraz pisano o tym, że niemowlęta, którym urządza się ceremonię „czerwonego przymierza”, „czerwonego chrztu”, kładzie się w kołysce w takim kąciku Lenina, aby już podczas ssania mleka matki chłonęły jego ducha. (...)

© Copyright 2014