Ci straszni Polacy

Zbigniew Pakuła
Emilia Walczak

Rrok bieżący, 2018, decyzją Sejmu RP ustanowiony został Rokiem Ireny Sendlerowej. Jest to związane z faktem, iż 12 maja przypadała dokładnie dziesiąta rocznica śmierci tej wybitnej społeczniczki. Peanom na jej cześć – zwłaszcza w publicznej telewizji – w ostatnim czasie nie było więc końca.

Równie wiele dzieje się też w ostatnich dniach wokół książki Anny Bikont "Sendlerowa. W ukryciu". Publikacja ta zdążyła już otrzymać Nagrodę im. Adama Mickiewicza, będącą częścią Poznańskiej Nagrody Literackiej, Nagrodę im. Ryszarda Kapuścińskiego za Reportaż Literacki, a także nominacje do Nagrody Literackiej m.st. Warszawy oraz – last but not least – do Nagrody Literackiej „Nike” za 2018 rok, a Wydawnictwo Czarne przygotowało kolejne jej wydanie. Czy uda się Annie Bikont zdobyć najważniejsze w kraju wyróżnienie w dziedzinie literatury? Czas pokaże, ja w każdym razie mocno trzymam kciuki!

Dlaczego? – zapytacie Państwo być może. Już śpieszę z odpowiedzią! "Sendlerowa. W ukryciu" to bowiem nie tylko przykład literatury reportażowo-historycznej najwyższej próby, napisanej  w dodatku pięknym językiem („Mijała szereg pokoi nanizanych w amfiladzie […]”, s. 140), w przygotowanie której Bikont musiała ła włożyć jakąś wprost niewyobrażalną, tytaniczną pracę, czytając bodaj wszystko, co dotyczy tytułowej postaci jej dzieła: archiwa, dokumenty, wywiady, poezję, prozę itd. (co poskutkowało właściwie dwiema publikacjami o Sendlerowej: to, co dzieje się tutaj  w sferze przypisów, to w zasadzie taka książka w książce!). To także „demitologizacja narracji prawicowo-patriotyczno-katolickiej”, jak wyznała autorka Oldze Wróbel w wywiadzie udzielonym dla „Krytyki Politycznej”. Pod tym względem książka Bikont stanowi na polskim rynku wydawniczym doprawdy całkiem nową jakość, a na głowę autorki ciskane są gromy nienawiści bliźniego. Do tej pory bowiem postać Ireny Sendlerowej zawłaszczona była przez prawą flankę wojny polsko-polskiej, tymczasem Bikont jasno wskazuje, że działaczka Żegoty od samego początku aż do późnej starości, kiedy to „[p]rzerażały ją prawica i nacjonalizm” (s. 414), miała „lewicowe poglądy i wrażliwość społeczną” (s. 55), ugruntowaną do tego przedwojenną współpracą z PPS-em i powojennym członkostwem w PZPR. „Irena była bardzo partyjna […] Tłumaczyła mojej mamie, że Amerykanie zrzucają stonkę ziemniaczaną na Polskę” – opowiedziała na przykład Annie Bikont Aniela Uziembło (s. 296). Ta sama Uziembło „zapamiętała też, że Irena miała cięty język, a ponieważ była do tego zwinna i szybka, zyskała sobie w pracy przezwisko Żmijka” (s. 64). Tego typu, liczne  w książce, „smaczki” również burzą wryty w pamięć zbiorową wizerunek miłej starszej pani z czarną opaską na włosach, w welwetowej narzutce na bluzkę i obowiązkowo z broszką. 

Lecz przede wszystkim Anna Bikont robi w swej książce to, co bała się zrobić Teresa Torańska, zarzucając prace nad biografią Sendlerowej: obala jej mit (lecz czyni to w sposób taktowny  i delikatny, dodajmy, nie agresywny, podpierając się przy tym zgromadzonym materiałem faktograficznym – tak żeby nikt nie mógł jej zarzucić, iż czyni to ze złośliwości czy innych jakichś partykularnych powodów). Mit, który w dużej mierze zbudowała wokół siebie sama Irena Sendler, beletryzując na przestrzeni lat opowieści o samej sobie, stosując różne warianty narracyjne własnej biografii itd. I nie chodzi tu tylko o to, że uratowanie rzekomych dwóch  i pół tysiąca żydowskich dzieci, którą to liczbę bezwiednie wiążemy z nazwiskiem Sendlerowej, było po prostu niemożliwe, niewykonalne, lecz również o zatajone dotąd fakty z jej życia, jak na przykład to, że drugim mężem Sendlerowej oraz ojcem jej dzieci był Żyd, Adam Celnikier vel Stefan Zgrzembski. Pod tym względem podtytuł dzieła Bikont – W ukryciu – odnosi się nie tylko do ukrywania Żydów za czasów Shoah, lecz również do skrywania wielu niewygodnych kwestii związanych z samą Sendlerową. (...)

/cały artykuł na łamach czasopisma/

 

© Copyright 2014