Żyd Suss vs Kler
Sprawdźmy, czy porównanie dokonane przez katolickiego arcybiskupa, przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski, w którym zestawia on nazistowski, antysemicki film propagandowy Żyd Süss ze współczesnym, zaangażowanym i krytycznym filmem Kler, piętnującym takie zjawiska związane z polskim klerem katolickim, jak pedofilia, korupcja, manipulacja politykami i nadużywanie władzy, ma podstawy.
W wywiadzie dla „Polsat News” z 25 grudnia 2018 roku arcybiskup Stanisław Gądecki odniósł się do popularności filmu Wojciecha Smarzowskiego „Kler” następująco:
Ale to mi wytłumaczyło sukces filmu Żyd Süss w okresie hitlerowskim. Kiedy nakręcono film mający denigrować Żydów. Oni zostali przedstawieni w trzech osobach. Według tych najgorszych, jakoby rzekomo ich skłonności. I to zostało tak zręcznie spreparowane, że ludzie byli tym wstrząśnięci i wielu ludzi odstręczyło to wtedy od Kościoła i ułatwiło postęp hitleryzmu[1][AK1] .
W tym zestawieniu natychmiast zwraca uwagę nieprzystawalność porównywanych ze sobą filmów. Oto polski arcybiskup stawia znak równości między wytworem propagandy nazistowskiego systemu totalitarnego z produkcją zrealizowaną współcześnie, w państwie demokratycznym. W wywiadzie nie odpowiada przy tym jednoznacznie na pytanie dziennikarza, czy w ogóle Kler widział.
Warto przy tym zauważyć, że słowa arcybiskupa Gądeckiego poprzedzone były przez wypowiedź wicepremiera Piotra Glińskiego z 18 listopada 2018 roku w wywiadzie dla „Wprost”, w którym polityk tak określał krytykę rządu Prawa i Sprawiedliwości:
Język, którym mówi się o PiS, ma wykluczać, unicestwiać, ma nas odczłowieczać, delegitymizować, mamy być tak traktowani jak Żydzi przez Goebbelsa.
Ma wzbudzić do nas obrzydzenie. W opozycji byliśmy wykluczani, traktowani jak trędowaci, pamiętam jak nie mogłem wynająć sali na spotkanie ekspertów w PAN, w której pracowałem od 30 lat. Jesteśmy porównywani do faszystów, dyktatury, ja jestem określany jako cenzor, który przeprowadza stalinowskie czystki w teatrach itd.[2]
Jeszcze wcześniej, w wywiadzie z 8 listopada 2018 roku dla dziennik.pl, wicepremier Gliński mówił następująco:
To polska nienawiść ma zniszczyć PiS i przynieść władzę panu Schetynie czy Tuskowi… Dlatego stosują te goebbelsowskie metody: tak, jak w Trzeciej Rzeszy wdrukowywano narodowi niemieckiemu negatywne znaczenie przymiotnika „żydowski”, tak dziś ma być odbierany przez ludzi przymiotnik „pisowski”. PiS ma być jak Żyd Süss z tamtej propagandy[3].
Wszystkie te trzy wypowiedzi poprzez zastosowane w nich niestosowne i nieuprawnione porównania, wywołały oburzenie różnych środowisk, w tym i żydowskich. Interesujące byłoby niemniej wprowadzenie dodatkowego głosu i dokonanie – trochę wbrew autorowi tego tekstu, bo absurdalnego – zestawienia filmów Żyd Süss i Kler, próbując pójść dziwnym tokiem rozumowania arcybiskupa Gądeckiego. W ten sposób być może uda się wykazać, czy domniemana przez niego zależność między tymi produkcjami faktycznie istnieje.
Cel
Produkcja filmu Żyd Süss była składową częścią antysemickiego programu propagandy niemieckiej, prowadzonej pod kierunkiem Josepha Goebbelsa, na który złożyło się w zasadzie zaskakująco niewiele filmów. Ich celem było wywołanie w Niemcach głębokiej nienawiści do Żydów. Goebbels zagrał najlepszą (bądź najgorszą) kartą – zmistyfikowaną opowieścią o historycznej postaci, żyjącym w XVIII wieku Żydzie Józefie Süssie Oppenheimerze. Dla niemieckojęzycznej kultury był on – jak zauważa Yair Mintzker – tym, kim dla Aglosasów kupiec Shylock z ultra-antysemickiego dramatu Szekspira Kupiec wenecki. Jako „nadworny Żyd” Karola Aleksandra Wirtemberskiego Oppenheimer opiekował się szkatułą władcy, przeżywając za jego panowania szybką i błyskotliwą karierę dworzanina-finansisty. Był przy tym światowcem: nosił się zgodnie z europejską modą i starał się, na ile to możliwe, dopasować do towarzystwa, w którym się znalazł. Zarazem, Süss nigdy się jednak nie ochrzcił, nie porzucił wiary i swej tożsamości. Choć nie żył zgodnie z naukami judaizmu – pozostał Żydem i nigdy się tego nie wyparł. Niestety, wprowadzał też reformy skrajnie negatywnie odbierane przez niemieckie mieszczaństwo. Wszystko to jednak czynił celem zapełnienia ciągle pustej szkatuły Karola Aleksandra. Jego błyskawiczna kariera skończyła się nagle, wraz ze śmiercią patrona. Oppenheimer został uwięziony, a po długim procesie pokazowym (bez przedstawienia żadnych realnych dowodów) został skazany na śmierć, stając się faktycznie kozłem ofiarnym – najprawdopodobniej ponosząc winę za nadużycia innych urzędników.
Egzekucja Süssa była wydarzeniem, które współcześnie określilibyśmy mianem „medialnego”. Ciało nieszczęśnika wystawiono w metalowej klatce na widok publiczny, aby gniło i stanowiło przestrogę – dziś spytalibyśmy: Dla kogo? Dla Żydów? Dla chrześcijan? Yair Mintzker w swojej przenikliwej książce Wiele śmierci Żyda Süssa konstatuje, że obecnie w historii tego wybitnego kupca i finansisty nie sposób już oddzielić faktów od fikcji i zmyśleń. Te ostatnie zajmują zdecydowanie o wiele więcej miejsca od realnych danych, bo najwięcej „informacji” o Süssie posiadamy dopiero z czasów jego uwięzienia i procesu – gdy nikomu już nie zależało, aby mówić o jego życiu cokolwiek prawdziwego. Miast tego, wystarczały barwne zmyślenia podszyte antysemityzmem. Stąd dla historyków ta postać stanowi zarówno obiekt stałych fascynacji, jak i równie wielkich utrapień[4].
Projekt powstania antysemickiego Żyda Süssa był niejako odpowiedzią na bardzo nieudaną, filosemicką brytyjską produkcję Żyd Süss (1934), wyreżyserowaną przez Lothara Mendesa. Podstawą dla tej wersji była ambiwalentna w recepcji powieść Liona Feuchtwangera z 1925 roku, którą bardzo trafnie scharakteryzował Frank Noack: „Wersja Feuchtwangera była tak złożona i zróżnicowana, że zarówno filo-, jak i antysemici mogli z niej wziąć, co tylko chcieli”[5]. Powieść Feuchtwangera została przełożona na język polski – pozwolę więc sobie na podanie kilku przykładów ilustrujących jej, ekhem, rozpiętość względem „kwestii żydowskiej”, na podstawie antysemickich uwag małżonki Karola Aleksandra:
Maria Augusta nigdy dotąd z bliska nie oglądała żywego żyda. Z pełną strachu ciekawością pytała obecnych: „Czy on zarzyna dzieci?” „Tylko bardzo rzadko”, pocieszał tajny radca Fichtel, „w ogólności trzyma się raczej wielkich panów” [...].
Suss, w swej mądrej praktyce, pchał się jak najmniej w jej dziedzinę; wystarczyło mu, że uwielbiał ją swemi gorącemi oczyma z daleka. Po operze kazała go sobie przedstawić. Jego bezgraniczna pokora schlebiała jej „bo jest zupełnie jak człowiek”, rzekła zdziwiona do ojca [księcia Anzelma Franciszka von Thurn i Taxis]. Karol Aleksander zyskał w jej oczach z powodu swego miłego, ugrzecznionego, nadwornego i przybocznego żyda. Ba, nawet w pełnej wzruszeń chwili pierwszego pocałunku, gdy on jeszcze cały przepełniony był ciepłem jej małych i pełnych ust, uśmiechała się, wygładzając suknię: „Ale też Wasza Miłość ma pociesznego nadwornego żyda!” [...].
Lecz już w karecie, wśród gapiącego się z odkrytą głową tłumu, rzekła ponad karkiem głęboko nad jej ręką pochylonego żyda swym powolnym, drażniącym głosikiem: „Wszystko wytworne, żydzie, wszystko piękne. Lecz tego pokoju, w którym zarzyna się małe chrześcijańskie dzieci, przecież mi nie pokazał”. I zaśmiała się swym małym, dźwięcznym, rozbawionym śmiechem i odjechała[6].
Z drugiej strony, Feuchtwanger stworzył też opisy o zupełnie innym charakterze:
W Niemczech natomiast byli oni mizerni i biedni. W czternastem stuleciu w przeszło trzystu pięćdziesięciu gminach mordowano ich, topiono, palono, łamano kołem, duszono, grzebano żywcem. Pozostali przy życiu wywędrowali do Polski. Od owego czasu było ich mało w państwie rzymskiem. Na sześciuset Niemców przypadał jeden żyd. Wśród wyszukiwanych szykan ze strony ludności i władz żyli w ciasnocie, nędzy i ciemności, wydani na pastwę wszelkiej samowoli. Wzbronione im było zajmowanie się rzemiosłem i wolnym zawodem, przepisy urzędów zmuszały ich do zawiłych i pokątnych szacherek i lichwy. Ograniczały ich w nabywaniu środków żywności, wzbraniały golić brody, narzuciły śmieszny i poniżający strój. Zamknęły na ciasnej przestrzeni, zatarasowały bramy ich ghetta, zamykały noc w noc, strzegły wejścia i wyjścia. Mieszkali gęsto stłoczeni; rozmnażali się, ale przestrzeni szerszej im nie przyznawano[7].
Goebbels był mylnie przekonany, że nieudolnie zrealizowany film Mendesa miał szeroki oddźwięk i był popularny wśród publiczności brytyjskiej i amerykańskiej (ta druga zupełnie go nawet nie zrozumiała). Scenariusz Ludwiga Metzgera i Eberharda Wolfganga Möllera o Süssie, tyle że na podstawie antysemickiej noweli Wilhelma Hauffa, wraz z koniecznymi poprawkami, wydawał się spełnieniem mokrych snów ministra propagandy.
Żyda Süssa wyreżyserował Veit Harlan, którego niemiecka publiczność lat 30. ubiegłego wieku kochała za łzawe i kiczowate melodramaty. Jeśli mielibyśmy go scharakteryzować z dzisiejszej perspektywy, uznalibyśmy go za dobrego rzemieślnika, dla którego rozwój kariery i tworzenie popularnych filmów są najważniejsze. W przeciwieństwie do ekscentryczki Leni Riefenstahl posiadał dość ciężką rękę: nigdy nie eksperymentował, lubował się za to w ostentacyjnych, wręcz groteskowych chwytach. Jego pierwsza żona była Żydówką, lecz cóż – w momencie rozpoczynania zdjęć miał już trzecią żonę i historyczny film o wielkim budżecie do zrobienia. Do sprawy realizacji antysemickiej produkcji podszedł więc bardzo ambicjonalnie i z wielkim entuzjazmem. Jego dzieło stanowiło zarazem ideał wyobrażenia Goebbelsa o propagandzie, która jest przedstawiana masowej publiczności pod pozorem dobrej rozrywki. I sporo tej rozrywki znalazło się w filmie: nagłe śmierci (barwne samobójstwa i egzekucje), okultyzm pod postacią żydowskiej magii, sporo seksu (łóżkowe wyczyny Karla Aleksandra i samego Süssa).
Charakterystyka postaci jest dość oczywista. Filmowy Süss zbiera w sobie antysemickie schematy: jest sprytnym, pozbawionym skrupułów, cynicznym i zdolnym bankierem, który będąc kobieciarzem deprawuje niewinne, acz emocjonalnie labilne Niemki (typowy seksizm nazistowskiego kina), stanowiąc tym samy zagrożenie dla czystości aryjskiej rasy. Z kolei jego sekretarz Levy używa pozornej logiki, aby manipulować prawem i niszczyć przeciwników swego pana. Postać epizodyczna to rabin Loew, reprezentujący domniemaną magię kabalistyczną, w którego postaci Harlan „demistyfikuje” religię judaistyczną i „pokazuje”, że brak jej duchowości, a rabini zrobią wszystko w imię pieniędzy.
[1] To, że „Kler” zobaczyło tylu widzów wytłumaczyło mi sukces filmu „Żyd Süss” w okresie hitlerowskim", http://www.polsatnews.pl/wiadomosc/2018-12-25/to-ze-kler-zobaczylo-tylu-widzow-wytlumaczylo-mi-sukces-filmu-zyd-sss-w-okresie-hitlerowskim/ (dostęp: 2019-03-31).
[2] J. Pochłopień, Bieda to nie tylko kwestia pieniędzy. Wywiad z Piotrem Glińskim, https://www.wprost.pl/tygodnik/10169058/bieda-to-nie-tylko-kwestia-pieniedzy.html (dostęp: 2019-03-31).
[3] M. Rigamonti, Gliński: Mogę przeprosić za Pawłowicz. Ale to nie my napuszczaliśmy pijany motłoch na modlących się ludzi, https://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/584818,piotr-glinski-minister-marsz-niepodleglosci-11-listopada-pomnik-wywiad.html (dostęp: 2019-03-31)
[4] Zob. Y. Mintzker, The Many Deaths of Jew Süss. The Notorious Trial and Execution of an Eighteenth-Century Court Jew, Princeton-Oxford 2017, s. 1-22.
[5] F. Noack, The Trap, [w:] tegoż, Veit Harlan: The Life and Work of a Nazi Filmmmaker, Lexington 2016.
[6] L. Feuchtwanger, Żyd Süss, t. 1, tłum. H. Felkowska, Lwów 1930, s. 88-89, 133.
[7] Tamże, s. 185.