
Ruch oporu w nazistowskich Niemczech był sprawą jedynie tych, którzy wciąż wierzyli w Niemcy przywiązane do idei demokratycznych i wolnościowych. Nie było ich wielu. Walczyli o ideały, przetrwanie i swoje życie. Znanymi postaciami ruchu oporu byli Sophie Scholl, Dietrich Bonhoeffer czy Georg Elser. Mniej natomiast wiemy o tych „cichych bohaterach”, którzy kolportowali ulotki, malowali antynazistowskie hasła na murach, uczestniczyli w akcjach sabotażu i organizowali inne formy oporu. Był wśród nich Herbert Baum urodzony w żydowskiej rodzinie w podpoznańskiej Mosinie. W Berlinie stanął na czele grupy żydowskich bojowników, a za zorganizowane akcje oporu zapłacił życiem. Ten sam los spotkał urodzonego w Wągrowcu Martina Kochmana, członka grupy Bauma.
Antyfaszystowską grupę oporu Herbert i Marianna Baum założyli pod koniec lata 1937 roku w Berlinie, stolicy nazistowskiej Rzeszy. Założyciele i ich towarzysze należeli do najbardziej prześladowanych grup: Żydów i komunistów. Byli bardzo młodzi, sam Baum miał wtedy zaledwie 25 lat. Ale działał aktywnie od kilku lat, zwłaszcza od roku 1932, kiedy to zaangażował się w działalność ruchu młodzieży komunistycznej. Wielu jego żydowskich kolegów działało w tamtych latach w ruchu młodzieży socjalistycznej, a jeszcze inni stworzyli grupę zwaną Werkleute. Po dojściu Hitlera do władzy Komunistyczna Partia Niemiec poleciła Baumowi odnowienie kontaktów z dawnymi towarzyszami. Dlatego na początku 1934 roku dołączył on z grupą komunistów i sympatyków do organizacji Ring-Bund Deutsch-Jüdischer Jugend skupiającej młodzież niemiecko-żydowską. Organizacja ta działała legalnie do 1938 roku.
Z Mosiny do Berlina
Herbert Baum urodził się w niezamożnej rodzinie żydowskiej w Mosinie pod Poznaniem. Nie wiemy, kiedy wyjechał do Berlina, w którym dorastał stając się jednym z ważniejszych uczestników antynazistowskiego oporu. Wiadomo natomiast, że już jako młody chłopiec angażował się politycznie. W latach 1925-1928 należał do socjaldemokratycznego ruchu młodzieżowego Czerwone Sokoły. Od 1928 roku był członkiem Stowarzyszenia Niemiecko-Żydowskiej Młodzieży. Wtedy też, działając w organizacji, poznał swoją przyszłą żonę Marianne Cohn. W momencie rozpadu Stowarzyszenia w 1931 roku dołączył do Komunistycznego Związku Młodych Niemców, młodzieżówki Komunistycznej Partii Niemiec.
Starsi towarzysze szybko zauważyli jego umiejętności organizacyjne, charyzmatyczny rys i polityczną pasję. Jeden z jego znajomych z lat 20. tak wspominał Bauma: „Opanowany, zawsze domagał się sprawiedliwości (…). Przemawiał tak przekonująco i prosto, że każdy nie tylko go rozumiał, ale i się z nim zgadzał”. Inny jego przyjaciel wspominał: „Wszyscy próbowaliśmy się prześcigać, kiedy «Hebbi» uczestniczył w spotkaniu”. Miał naturę bojownika, cechowała go odwaga. Kiedy zaproponowano mu ucieczkę z Niemiec pod koniec lat 30., odmówił wyjazdu, widząc siebie w roli przewodniczącego grupy, na którym spoczywały szczególne obowiązki. Wciąż też wierzył w szybką porażkę faszyzmu.
Od pierwszych dni Trzeciej Rzeszy Baum koordynował sieć małych grup składających się z radykałów głównie żydowskiego pochodzenia. Otwartej walki z nazistowskim państwem prowadzić nie mógł, stąd tajne formy oporu. Produkcja i kolportaż ulotek, lokowanie antynazistowskich graffiti na ścianach berlińskich kamienic, poszukiwanie sprzymierzeńców wśród przymusowych robotników pracujących w fabrykach. O jednej z akcji ulotkowych, przeprowadzonej w lipcu 1934 roku, jej uczestnik wspominał: „Materiały wybuchowe z zapalnikami były umieszczane w blaszanych puszkach. Na metalowej płytce zamykającej puszkę umieszczano ulotki. Takie puszki umieszczano na dachach. Godzinę później następowała detonacja, a rozproszone ulotki lądowały na ulicach”. W policyjnym państwie takie akcje prowadzone przez grupę Bauma były niezwykle ryzykowne, schwytanych osadzano w więzieniach lub kierowano do obozów.
W cieniu Kristallnacht
Rok 1938 był momentem przełomowym dla Żydów mieszkających na terenie Rzeszy. 7 listopada Herschel Grynszpan zastrzelił Ernsta von Ratha, attaché przy ambasadzie Trzeciej Rzeszy w Paryżu. Jeszcze tego samego dnia wiadomość ta dotarła do nazistów świętujących piętnastą rocznicę puczu monachijskiego w stolicy Bawarii. Na wieść o śmierci von Ratha Hitler opuścił zgromadzenie, a Joseph Goebbels wygłosił przemówienie antyżydowskie uruchamiając „spontaniczny gniew narodu”, czyli pogrom Żydów na terenie całych Niemiec (w nocy z 9 na 10 listopada). W płomieniach stanęły synagogi, rabowano, niszczono i podpalano żydowskie sklepy. Goebbels notował: „W drodze do hotelu słyszę brzęk rozbijanych sklepowych wystaw. Brawo! Brawo!”.
Pogrom przygotowały komórki NSDAP, SS oraz SA. W wyniku ich działań zamordowano w Niemczech 91 Żydów, wielu popełniło samobójstwo lub zmarło na zawał serca. Tysiące zesłano do obozów, m.in. w Dachau, Buchenwaldzie i Sachsenhausen, spalono lub uszkodzono tysiąc synagog, zniszczono tysiące sklepów, zbezczeszczono prawie wszystkie cmentarze żydowskie. Największe zamieszki miały miejsce w Norymberdze i Hamburgu.
Kristallnacht (Noc Kryształowa) rozpoczęła nowy etap prześladowań ludności żydowskiej, któremu towarzyszyła antysemicka kampania prawna i finansowa. Wszystkie żydowskie firmy uległy aryzacji, a Ministerstwo Lotnictwa kierowane przez Hermana Göringa uchwaliło ustawy, które miały oczyścić z Żydów przestrzeń życiową Trzeciej Rzeszy. Utworzono Żydowskie Centralne Towarzystwo Emigracyjne, które miało ułatwiać Żydom emigrację. Do końca 1939 roku z Niemiec wyjechało około 80% żydowskich dzieci. Hans Winterfeldt, wspominając scenę rozstania z siostrą na dworcu Anhalter Bahnhof (9 marca 1939 roku), pisał, że kiedy ich matka straciła pociąg z oczu: „wydała z siebie krzyk przypominający wycie dzikiego zwierzęcia […] krzyk ten był wyrazem bezsilności […] jednocześnie zaś była to jej spontaniczna reakcja na przeczucie, że nigdy więcej nie ujrzy swego dziecka”.
W coraz trudniejszej sytuacji decyzja Baumów o pozostaniu w Berlinie była nie tylko aktem odwagi, ale i determinacji wynikającej z ideowych pobudek. Wielu ich przyjaciół wahało się, czy pozostać, czy wyjechać z Niemiec. Przychodzili do mieszkania Herberta i Marianne, dyskutowali godzinami, szukali wśród przyjaciół rozstrzygnięcia moralnych wątpliwości. Baumowie nie odmawiali pomocy, podtrzymywali ich na duchu, zwłaszcza tych, którzy ostatecznie nie wyjechali z miasta. Ich mieszkanie było nie tylko miejscem kontaktowym dla komunizujących działaczy, ale stało się także salonem literackim, artystycznym i muzycznym (spotkania u Baumów ich uczestnicy nazywali Heimabende, „wieczory domowe”). Do jego wiodących działaczy, poza gospodarzami, należały młoda komunistka Hildegarda Jadamowitz i aktywistka syjonistyczna Hildegarda Loewy. Wieczory pełniły funkcję nie tylko edukacyjną i towarzyską, lecz także zapewniały spójność, podtrzymywały ducha oporu.
Baumowie i inni członkowie grupy utrzymywali kontakty także z innymi berlińskimi bojownikami. Do najważniejszych organizacji, pod względem skuteczności, należały Rotte Kapelle i Europäische Union. Pierwsza z nich była grupą Harro Schulze-Boysena i Arvida Harnacka, Czerwoną Orkiestrą nazywało ją Gestapo. Herbert Baum kontaktował się głównie z dawnym kolegą szkolnym – Wernerem Steinbrinkiem, który pomimo żydowskiego pochodzenia uzyskał status aryjczyka. Nazwa drugiej grupy nawiązywała do utrzymywanych przez nią kontaktów z belgijskimi i francuskimi towarzyszami, głównie emigrantami z Niemiec.
Akcje ulotkowe
Grupę Herberta Bauma spajały idee komunistyczne. Jego ulubioną lekturą było dzieło Lenina Państwo i rewolucja. Baum zdawał sobie sprawę z tego, że głównym wrogiem Żydów w Niemczech i w Europie jest nazistowski faszyzm. Wierzył, że wrogiem nazizmu jest komunizm, a państwem, które skutecznie może mu się przeciwstawić, jest Związek Radziecki. Ale na pomoc nie chcieli biernie czekać. Podejmowane przez grupę Bauma działania z dzisiejszej perspektywy mogą wydawać się mało skuteczne. W tamtych latach były jednak aktem odwagi, oporu, zachowania godności w nieludzkich czasach. Przykładem może być zorganizowana jesienią 1940 roku na żydowskim cmentarzu Weissensee małej manifestacji, w której udział wzięło 50 osób. Pretekstem spotkania była chęć oddania hołdu pamięci Rudiemu Arndtowi, zamordowanemu w Buchenwaldzie żydowskiemu bojownikowi, którego po odbyciu wyroku za działalność komunistyczną internowano w 1933 roku w obozie koncentracyjnym.
W 1940 roku Baum z kilkoma swoimi towarzyszami został przymusowym robotnikiem w Elmo-Werke, zakładach Siemensa. Pracował w charakterze elektryka, a jego żona Marianne na linii montażowej. Przez pracowników żydowskich został wybrany na ich przedstawiciela, koordynował ich pracę, organizując wspólnie małe akcje sabotażowe na terenie zakładu. Pozostawał w kontakcie z organizacją oporu Roberta Uhriga zlokalizowaną w berlińskich fabrykach. Po inwazji na Związek Radziecki współpracował z jeszcze dwoma innymi grupami: małą grupą komunistycznej młodzieży Hansa Frucka i grupą osób skupionych wokół Joachima Franke i Wernera Steinbrincka.
Z początkiem 1941 roku grupa Bauma kontynuowała akcje ulotkowe. Jedna z nich adresowana była do lekarzy, których informowano, że liczba rannych na froncie rosyjskim jest zdecydowanie większa, niż podawała to nazistowska propaganda. Kolportowali i rozlepiali plakaty potępiające nazistów i zapowiadające ich klęskę. Pod koniec 1941 roku kolportowali liczący 19 stron dokument zatytułowany „Zorganizuj masową walkę rewolucyjną przeciw faszyzmowi i wojnie imperialistycznej”. Przygotował go Heinz Birnbaum, berliński tokarz, urodzony 22 września 1920 roku. Heinz zaprzyjaźnił się z Herbertem jeszcze w ruchu młodzieży syjonistycznej, a przez pewien czas, w latach 1938-1940, dzielił z nim mieszkanie. W 1942 roku Birnbaum, wspólnie z Marianną Baum i Salą Kochman, przygotował kolejny dokument: o sytuacji żywieniowej w Niemczech. Był on reakcją na propagandowy tekst Goebbelsa zamieszczony w jego tygodniku „Das Reich”.
Walczmy, nie dyskutujmy
W grupie Bauma narastało przekonanie o niewystarczającej skuteczności podejmowanych działań. Sam Herbert nazywał je zbyt łagodnymi, twierdząc, że tylko radykalne akcje, które można przypłacić nawet utratą życia, mogą wpłynąć na opinię i postawy mieszkańców Berlina. Znany jest jego list do komunistycznych działaczy na emigracji, w którym zapowiadał, że działające w podziemiu grupy oporu mają szansę na przekształcenie wojny imperialistycznej w wojnę domową. „Przechodzimy do ataku” – pisał. Tak też się stało, a okazją do przeprowadzenia nowej akcji stała się zorganizowana przez Goebbelsa wystawa „Radziecki raj” („Das Sowjet-Paradies”). Wystawę otwarto 8 maja w ogrodach Lustgarten. Jej organizatorem było biuro propagandy NSDP (Reichspropagandaleitung NSDAP). Miała ukazać nędzę i deprawację żydowsko-bolszewickiego życia w Związku Radzieckim, a w konsekwencji propagandowo uzasadnić i usprawiedliwić kolejną agresję nazistów. Pierwsza na otwarcie wystawy zareagowała grupa Czerwona Orkiestra. Dowodzona przez Schulze-Boysena, przygotowała plakaty wymierzone w propagandowe działania Goebbelsa i pod osłoną nocy oklejała nimi ściany budynków. Herbert Baum i jego towarzysze dołączyli do akcji plakatowej. Chcieli jednak pójść o krok dalej, postanowili podpalić budynki wystawy. Zdania co do przeprowadzenia akcji były wewnątrz grupy podzielone. Część członków uznała ją za zbyt ryzykowną dla mieszkających jeszcze w Berlinie Żydów, bojąc się represji, które spadłyby na całą społeczność żydowską. Ale większość nie mogła się wręcz przeprowadzenia akcji doczekać. Nie wszyscy też ostatecznie mogli wziąć w niej udział, ze względu na zbyt małą ilość materiałów wybuchowych lub zbyt charakterystyczny wygląd, mogący wzbudzić podejrzenia służb pilnujących wystawy i budynków. Ostatecznie do akcji wyznaczono siedem osób. Poza Baumami byli to: Hans Joachim, Gerd Meyer, Suzanne Wesse, Irene Walter i Sala Kochman.
Ostatnia z wymienionych postaci raz jeszcze prowadzi nas do Wielkopolski, bo jej mąż Martin pochodził z Wągrowca. Należeli do ścisłego kierownictwa grupy Bauma. Martin Kochman urodził się w 1912 roku. Jego ojciec handlował w Wągrowcu suknem, matka prowadziła zakład krawiecki. Martin był kolegą Herberta Bauma ze szkolnej ławki. Po ukończeniu nauki pracował w zakładzie matki, później, w latach 30., jako tokarz w jednej z berlińskich fabryk. Za działalność w Komunistycznej Partii Niemiec był wielokrotnie aresztowany.
Akcja w Lustgarten
Materiały wybuchowe dostarczono Baumowi w piątek 15 maja 1942 roku. Ich produkcja była możliwa dzięki pracującemu jako technik chemiczny w Kaiser Wilhelm Institute Wernerowi Steinbrinckowi, który zdobył materiały wykorzystane w konstrukcji bomb użytych na wystawie. W operacji wzięli udział: Marianna Baum, Hans Joachim, Gerd Meyer, Sala Kochmann, Suzanne Wesse, Irene Walter i Herbert Baum. Po dwóch dniach, w niedzielny wieczór, cała siódemka udała się na teren wystawy, jednak ze względu na obecność zbyt wielu ludzi postanowili przełożyć akcję na kolejny dzień. W poniedziałkowy wieczór, 18 maja o godzinie 17, udali się ponownie na teren wystawy, pojedynczo lub parami (pierwsze dotarły Marianna Baum i Hilda Jadamowitz). Wmieszali się w tłum liczący dwa tysiące osób i rozmieścili w kilku miejscach miniaturowe ładunki wybuchowe. Zakładali, że wybuchną one w tym samym czasie, co zdezorganizuje służby pożarnicze i w jakimś stopniu zniszczy zgromadzone eksponaty. Ładunki rzeczywiście zostały odpalone, ale straż ugasiła je bez problemu. Przeprowadzoną przez grupę Bauma akcję prasa berlińska przemilczała.
W akcji odwetowej Gestapo aresztowało pod koniec maja około 500 Żydów. Co najmniej 33 osoby uczestniczące w akcji lub z nią związane zostały zamordowane. Wiadomo, że dwoje aktywnych członków grupy, Charlotte i Richard Holzerowie, nie zostali aresztowani i przetrwali wojnę na Węgrzech. Natomiast Marianne i Herberta Baumów, a także troje innych członków grupy, aresztowano już 22 maja. Herberta pobito, zabrany też został do fabryki Siemensa, by na miejscu zdemaskował swoich współpracowników. Nie zrobił tego. 11 czerwca 1942 roku Gestapo poinformowało, że Herbert popełnił tego dnia samobójstwo. Z powodu braku dokumentacji trudno zweryfikować wersję jego prześladowców. Świadkowie twierdzili, że był maltretowany, i bardziej prawdopodobne jest, że zmarł w wyniku okrutnych tortur.
Ci, którzy byli bezpośrednio zaangażowani w akcję (Franke, Steinbrink i ośmioro innych), stanęli przed sądem 16 lipca. Straceni (ścięci toporem) zostali 18 sierpnia w więzieniu Plötzensee. Wśród nich była Sala Kochman, natomiast jej mąż Martin podjął nieudaną próbę ucieczki do Belgii. Złapano go i aresztowano, oskarżając o zdradę stanu. Wyrok śmierci przez powieszenie wykonano na nim w nocy z 7 na 8 września 1943 roku. Członkowie grupy Rothholza stanęli przed sądem 10 grudnia. Z wyjątkiem Lotte Rotholz, Alice Hirsch i Edith Frankel zostali skazani na śmierć i straceni 4 marca 1943 roku. W obronę Lotte, Alice i Edith zostali zaangażowani obrońcy z urzędu (żydowscy prawnicy pozbawieni byli praw do występowania przed sądem). Co ciekawe, adwokaci, członkowie NSDP, zrobili podobno wiele, by uratować swoje klientki. Lotte skazano na osiem lat, Edith na pięć, a Alice na trzy lata. Wyroki miały symboliczne znaczenie. Trzy młode kobiety zostały wkrótce deportowane do Auschwitz i tam zamordowane.
Pozostałych zatrzymanych stracono lub wysłano do obozów koncentracyjnych. Akcję grupy Bauma upamiętnia pomnik wykonany przez Jürgena Raue, zainstalowany na terenie Lustgarten w 1981 roku. Zamieszczony na nim napis przypominał odważne czyny i niezłomność antyfaszystowskiej grupy oporu kierowanej przez młodego komunistę Herberta Bauma – z dopiskiem o „związaniu na zawsze przyjaźnią ze Związkiem Radzieckim”. W 2000 roku kamień pamięci został częściowo zmieniony. Część napisu odnosząca się do przyjaźni ze Związkiem Radzieckim została „przykryta” szklanymi płytkami, wprowadzono też historyczne informacje o grupie Bauma, dodając zdanie, iż kamień dokumentuje także rozumienie historii w 1981 roku.
Natomiast na cmentarzu żydowskim w Berlin-Weißensee znajduje się grobowiec i tablica upamiętniająca zamordowanych członków ruchu opory grupy Bauma (pole A1-G1). Prowadząca od głównego wejścia do pomnika aleja nosi od 1951 roku nazwę Herbert-Baum-Straße.
Niemiecki ruch oporu
Sformułowanie „niemiecki ruch oporu” budzi wiele wątpliwości i często jest kwestionowane. Jednak jego istnienia nie da się wymazać pomimo olbrzymiego poparcia, jakiego naród niemiecki udzielił Hitlerowi. W Trzeciej Rzeszy jakiś opór zawsze istniał. W skupiskach przemysłowych wybuchały strajki, jak np. ten w spółce akcyjnej Adam Opel w Russelsheim, gdzie 25 czerwca 1936 roku załoga demonstrowała przeciwko wyzyskowi (w odwecie zwolniono 262 robotników, a 37 uwięziono). W wielu zakładach powstawały tajne komórki KPD i SPD, zbierano pieniądze na zasiłki dla rodzin uwięzionych czy ukrywających się. W latach 1935-1937 aresztowano blisko 19 tysięcy komunistów za nielegalną działalność. Niezależnie od lewicowej opozycji działały wspólnoty ewangelickie i katolickie stawiające opór nazistowskiemu reżimowi. Warto także pamiętać, iż około 5 tysięcy Niemców wstąpiło w tych latach do Brygad Międzynarodowych, by walczyć z reżimem generała Franco.
Chociaż znaczenie ruchu oporu wraz z rosnącym terrorem z każdym kolejnym rokiem malało, historia grupy Bauma dowodzi, że nawet w najtrudniejszych latach opór wciąż istniał, tlił się, nigdy nie został zduszony. Mówimy często: nadzieja umiera ostatnia. Dzięki Herbertowi Baumowi i jego żydowskim towarzyszom wiemy, że zwycięża.