Niniejszy tekst jest karkołomną próbą zrekonstruowania własnej pamięci. Mówiąc prościej, abstrahując od przeczytanych prac i analiz, chciałbym przedstawić jedynie to, co utkwiło w mojej świadomości i co pamiętam z tamtych lat.
Polska drugiej połowy lat sześćdziesiątych, okres tzw. „małej stabilizacji”. Potworna szarość i siermiężna nuda na ulicach naszych miast, którą tylko czasami można było utopić w morzu wódy. Kawa zbożowa, brak masła w sklepach, coca-cola – napój imperialistów, w telewizji hasła o „imperialistycznych mackach Ameryki” i „izraelskiej soldatesce”.