15. MFF Żydowskie Motywy: Nowe szaty króla. Recenzja „Króla Bibiego”

Data wydarzenia: 
11 wrzesień 2019
„Król Bibi”, reż. Dan Shadur, Izrael 2018
„Jak nauczyłem się przezwyciężyć swój strach”, reż. Avi Mograbi, Izrael 1997
„Jak nauczyłem się przezwyciężyć swój strach”, reż. Avi Mograbi, Izrael 1997
„Jak nauczyłem się przezwyciężyć swój strach”, reż. Avi Mograbi, Izrael 1997

W dokumencie „Król Bibi” Dan Shadur miał ponoć ukazać toksyczną relację Benjamina Netanyahu z mediami, w czym premier Izraela jego zdaniem antycypował działania z czasów kampanii wyborczej Donalda Trumpa. A jednak ten film ukazuje raczej przede wszystkim toksyczną relację lewicowych dziennikarzy z prawicowymi politykami Izraela.

Dan Shadur swój film oparł na serii archiwaliów, które opatrzył komentarzem. Medialne życie Netanyahu śledzi poczynając praktycznie od dzieciństwa, drobiazgowo rekonstruując poszczególne zdarzenia – i wskazując na chwile, gdy młody Benjamin po raz pierwszy wystąpił publicznie. Duża część „Króla Bibiego” poświęcona jest rozwojowi kariery politycznej i relatywnie późno przenosimy się do Izraela. Shadur sprawia na tym etapie wrażenie uważnego śledczego, który nie odpuści żadnemu materiałowi, a swojego bohatera traktuje jako kogoś, kto powoli zdobywa doświadczenie – warto więc przyjrzeć się wszystkim jego zachowaniom, w tym i „porażkom”. Nam pozostaje więc patrzeć, jak rodzi się medialna persona polityka. Wraz z powrotem Netanyahu do ojczyzny punkt ciężkości zostaje przeniesiony na to, w jaki konflikt z mediami stopniowo popada Bibi, tak początkowo uwielbiany i budzący zaintrygowanie swą „zachodniością”. Shadur przeprowadza nas przez co ciekawsze punkty z eskalacji tego konfliktu, a zarazem zwraca uwagę na rozdźwięk między medialnym portretem Netanyahu a tym obrazem, który polityk buduje za pomocą własnych mediów i narzędzi – takich, jak Internet i Facebook. „Król Bibi” pokazywać ma więc pioniera w świadomym posługiwaniu się nowymi mediami, człowieka uczącego się cynicznej gry w manipulowaniu publicznością, a wreszcie wytrawnego polityka, uczącego się na swoich błędach. Pytaniem otwartym pozostaje to, czy aby nie każdy polityk uczy się sztuki perswazji i wykorzystywania jej w praktyce, czy nie wszystkie osoby funkcjonujące w przestrzeni publicznej wchodzą w relacje z mediami, w tym również i te mało przyjemne? Czy zatem Netanyahu jest wyjątkowy w swoich zachowaniach, czy może budzi zainteresowanie Shadura ze zgoła innych powodów?

Wiele kwestii w podejściu reżysera do jego bohatera budzi niepokój. Shadur pozwala sobie na dość swobodne interpretowanie zachowań Netanyahu, bądź też – na osobliwe i nie zawsze uprawomocnione zestawienia. Ponad trzy lata, które spędził przy pracy nad dokumentem pozwoliły mu zagłębić się w archiwa, więc ten czas musiał też zaowocować wizualnymi drobinami, wyłuskanymi spośród reszty, tych mało interesujących materiałów. Shadur odnajduje więc izraelskiego polityka w sytuacji, gdy pojawia się na konferencji prasowej nieogolony i o wyraźnych oznakach zmęczenia, punktując to komentarzem „ostatni raz widzimy go w takim stanie”. Pojawiają się też takie porównania, jak odnajdywanie na trzecim planie Donalda Trumpa podczas przemów Netanyahu w Ameryce. Nie wiem, na ile uparte narzucanie współczesnej perspektywy na wydarzenia z przeszłości jest po prostu ich prymitywną nadinterpretacją, a na ile kuriozalnym poszukiwaniem nieistniejących związków. Pod tym względem najgorzej wypadają sceny z pogrzebu premiera Izraela Icchaka Rabina, gdy Shadur odnajduje zbliżenia, na których Netanyahu rozmawia z sąsiadem, kręci głową, krzywi się – a my nie słyszymy słów, więc budzi to w nas niepokój i podejrzenia. „Wiadomo, musi spiskować”.

Choć Shadur zauważa, że Netanyahu kampanie wyborcze prowadził w oparciu o bezpośredni kontakt z wyborcami, to poza przybijaniem piątek, ściskaniem rąk i „szaleństwem tłumu” niewiele udało mu się znaleźć w archiwaliach. Powody są jasne – nikt nie rejestruje spotkań wyborczych, a wiele rozmów odbywa się za zamkniętymi drzwiami. Również w przypadku prywatnego życia Netanyahu był zapewne „prekursorem” w izraelskiej polityce, bo pozwalał ekipom telewizyjnym wkraczać do swojego domu, a zarazem przecież musiał te „spontaniczne” zachowania rodziny kontrolować. Otrzymujemy więc dane zgoła niepełne, zmanipulowane, wybiórcze, skąpe, błędne.

Trzeba więc zadać pytanie, na ile Shadur z premedytacją ignoruje braki w dostępnych mu archiwaliach i buduje przez to zmanipulowany obraz, a na ile liczy na inteligencję widza, który zinterpretuje poszczególne części „Króla Bibiego” – zauważy to, czego można się dowiedzieć z poszczególnych etapów życia Benjamina Netanayhu, zarazem dostrzegając po drodze znacząco puste miejsca. W czyjej grze uczestniczymy, oglądając ten film?

Mam poczucie, że „Król Bibi” to tak zręcznie zmontowany materiał, że ukrywa niedostatki archiwów i zapewne trochę bezsilności Dana Shadura. Odruchowo można go porównać z reprezentującym przeciwny biegun, eksperymentalnym dokumencie „Jak nauczyłem się przezwyciężyć swój strach”. W tym filmie z 1997 roku Avi Mograbi z premedytacją rekonstruuje swoje nieudane próby nakręcenia dokumentu o Arielu Sharonie. Opowiada o swojej niechęci do polityka – w tym również tego, że obarcza go winą o wszczęcie wojny Izraela z Libanem i płynące z tego reperkusje. Nie udaje więc, że ma „obiektywny” stosunek do bohatera. Pokazuje też, jak trudno jest mu przebić się do Sharona, jak ten ostentacyjnie zdaje się unikać z nim kontaktu. A jednak – gdy dochodzi do tych spotkań, z rosnącym zdziwieniem Mograbi odkrywa, że zaczyna czuć sympatię do swego bohatera. W tym momencie porzuca go żona – o czym nas zresztą informuje. Co ważne – reżyser nie udaje przy tym, że jest bytem abstrakcyjnym, że nie kontroluje tego, co rejestruje, że nie ocenia zdarzeń. Wręcz przeciwnie: sadza siebie przed kamerą i objaśnia nam kolejne materiały. Komentarza nie wygłasza byt boski. Mograbi punktuje też momenty, których nie udało mu się zarejestrować – wszystkie te spotkania z wyborcami, przed którymi zostaje poinformowany, że nie ma mowy na to, aby został na nie wpuszczony z kamerą. Zostawia nas na koniec z pewną tajemnicą: poczuciem, że do faktycznego spotkania, które przyniosłoby nam większą wiedzę o prawicy – tak naprawdę nie doszło. Poznał być może trochę Ariela Sharona jako człowieka, ale niekoniecznie zrozumiał jako polityka. Czy udało mu się zresztą zaznajomić bliżej z prawicowymi wyborcami?

Dziś „Jak nauczyłem się przezwyciężyć swój strach” uchodzi za ważną i szczerą wypowiedź o rozdarciu między izraelską lewicą i prawicą, o niezdolności w uzyskaniu porozumienia, nawiązaniu kontaktu. Mistrzowska forma „Króla Bibiego” sprawia z kolei wrażenie, jakby Dan Shadur patrzył z pozycji przenikliwego obserwatora na Netanyahu, „obnażając” kulisy rozwoju jego kariery politycznej, pozwalając sobie po drodze na sięgnięcie po kilka w moim odczuciu dość brudnych chwytów – a przecież lewica tak bardzo lubi szukać nieczystych zagrań u Netanyahu. Lahav Harkov z „The Jerusalem Post” twierdzi, że w zależności od naszych przekonań możemy – tak, jak na teście Rorschacha – postrzegać „Króla Bibiego” zupełnie inaczej.

Shadurowi udało się jednak – trochę zapewne wbrew własnym przekonaniom – stworzyć złożony i niejednoznaczny portret Benjamina Netanyahu, który irytuje zarówno część prawicy, jak i lewicy. Być może – w tym, jak dobrze ukazuje nagonkę mediów na polityka – kreśli też nie tylko sylwetkę swojego bohatera, co ukazuje okrucieństwo i brak skrupułów u śledzących jego poczynania dziennikarzy? „Król Bibi” to bez wątpienia jeden z najbardziej emocjonujących dokumentów o współczesnym Izraelu z 15. edycji Żydowskich Motywów.

Marek S. Bochniarz

© Copyright 2014