15. MFF Żydowskie Motywy. Zupełnie jak kot - wywiad z Noit Gevą.

Data wydarzenia: 
13 wrzesień 2019
"150 twarzy Izraela", reż. Noit Geva
"150 twarzy Izraela", reż. Noit Geva
"150 twarzy Izraela", reż. Noit Geva
"150 twarzy Izraela", reż. Noit Geva
"150 twarzy Izraela", reż. Noit Geva

Marek S. Bochniarz Twój film składa się z cytatów z wielu izraelskich filmów. Co spowodowało, że zdecydowałaś się na tak ambitny i trudny projekt? Czy wiązało się to z wiedzą o kinie izraelskim, a może powody były bardziej emocjonalne?

Noit Geva: To wszystko zdarzyło się zupełnie przez przypadek. Reżyserowałam 10-odcinkowy serial dokumentalny o izraelskich filmach fabularnych. Obejrzałam ponad 400 pełnych metraży, które zostały zrealizowane w Izraelu, poczynając od końca lat 50-tych. Jako montażystka miałam ten przywilej, że mogłam je obejrzeć na moim Avidzie. Ten prosty techniczny fakt pozwolił mi wyciąć wszystkie znaczące fragmenty, co pomogło w pisaniu scenariusza. Wkrótce w trakcie pracy zauważyłam, że da się wskazać [w tych filmach] wiele wzorców. Uświadomiłam sobie na przykład, że nie ma filmu izraelskiego, który w jakiś sposób nie odnosił się do wiadomości w radiu, prasie czy telewizji. Byłam w szoku. Czy w naszej kinematografii nie potrafimy opowiadać fikcyjnych historii, które nie odnosiłyby się do rzeczywistości? Musiałam więc bardziej się zagłębić w poszukiwaniu różnych motywów – w tym tak mało znaczących jak fakt, że filmowi Izraelczycy ciągle się uciszają, czy to, że Matka jest zawsze tą osobą, która otrzymuje straszne wieści o śmierci syna na wojnie itd. Te wzory nazywam naszymi obsesjami.
Następnie uporządkowałam wszystkie te motywy, które przewijają się w filmach i zmontowałam je w formę komedii romantycznej. I tylko z tego powodu Mężczyzna stał się bohaterem mojego filmu zamiast Kobiety – jako, że w prawie wszystkich izraelskich filmach funkcję protagonisty pełni mężczyzna. Izraelski mężczyzna jest naszą główną obsesją.

Miałaś więc dostęp do wielu filmów, które dziś są niedostępne dla izraelskiej publiczności i nigdy nie zostały wydane na DVD. Czy mogłabyś podać przykłady rzadkich filmów i opowiedzieć o tym, które podobały Ci się najbardziej i uważasz, że powinny zostać odrestaurowane i ponownie trafić do dystrybucji?

Zafascynowały mnie filmy powstające w latach 60-tych. Zwłaszcza te zrealizowane po wojnie 1967 roku, które miały hybrydalny charakter – takie, jak „Wojna po wojnie”, „Czy Tel-Awiw płonie?” albo „Komandosi Synaju”. Były to produkcje, w których łączono razem fikcję i dokument – zupełnie tak, jakby nie istniały między nimi żadne granice. Jestem pewna, że te zatarte granice możnaby przebadać. Był to przecież Izrael po Wojnie Sześciodniowej. Filmy Alidy Gery „Zanim nadejdzie jutro” (1969) – pierwszy film izraelski wyreżyserowany przez kobietę – bardzo mnie poruszył. Stworzyła historię miłosną z pełną estetyczną wolnością.

Jak długo zajęła ci selekcja scen, które chcesz wykorzystać, oraz sam montaż?

Trwało to trzy lata. Ale muszę przyznać, że gdy już zbudowałam mój zbiór powtarzalnych elementów, to wybrałam tylko te, które występują 30-50 razy. Każda scena w finalnym obrazie, składającym się z wielu filmów jest zaledwie reprezentacją tych wszystkich innych, które zostały odrzucone. Jeśli bohater chodzi po plaży Tel-Awiwu przez 5 sekund w moim filmie, to jest co najmniej 15 minut innych 30 protagonistów, którzy robią to samo. W tym sensie to te sceny wybrały mnie, a nie odwrotnie.

Dlaczego zrobiłaś film o kolektywnym izraelskim mężczyźnie, a nie izraelskiej kobiecie? Czy byłoby to w ogóle jednak możliwe, czy jednak kino izraelskie zanadto było skupione w przeszłości na mężczyznach?

Tak, izraelskie kino bez wątpienia jest zogniskowane na postaciach męskich. Jesteśmy totalnie pochłonięci mężczyzną. Jest ojcem, który nie wyraża zgody na ślub córki i tym, który idzie na wojnę. Chciałam zrobić film o izraelskiej kobiecie – ale odnajdywałam ją wśród aktorek drugoplanowych. Dopiero w ostatnich latach kobiety reżyserki i kobiety protagonistki zaczęły wysuwać się naprzód. Myślę, że w ciągu 15 lat będę miała dostatecznie dużo fabuł, aby ukończyć drugą część. Dlatego w ostatnim napisie w filmie stoi „ciąg dalszy nastąpi...”.

A więc jakie tematy absorbują reżyserki? Jakie są ich obsesje? Czy jednak za wcześnie, aby wskazać takie cechy charakterystyczne?

Myślę, że jednak za wcześnie. Uważam, że dałoby się to zrobić z pomocą filmów krótkometrażowych realizowanych przez studentki, ale za mało o nich wiem.

Oglądając „150 twarzy Izraela” odczułem, że niektóre sceny są w nim umieszczone w bardzo ironiczny sposób. Dekonstrujesz sztuczność ukazania w kinie relacji damsko-męskich w kinie. Czy chciałaś w ten sposób wskazać na ograniczenia kina w prezentowaniu rzeczywistości – tego, że scenarzyści i reżyserzy mają skłonność nie tyle do szczerości, co powtarzania scen już zrealizowanych, wzmacniając stereotypy w ukazywaniu tych relacji?

Kocham izraelskie kino, ale zarazem uważam, że traktuje ono siebie zbyt serio. To, że dane sceny przewijają się w różnych filmach wskazuje na sposób, w jaki na siebie patrzymy. Oczywiście stereotypowe ukazywanie [tych relacji] jest jednym z takich sposobów – inne to na przykład sceny, w których mężczyzna przychodzi do domu po tym, jak zdradził żonę, a kobieta zawsze jest w kuchni czekając, aż udowodni mu winę.

Twój film ma dwie wersje - „Cut to the chase” i „Shooting the Israeli man” (polski tytuł „150 twarzy Izraela”). Jakie są między nimi różnice i dlaczego chciałaś w ogóle zmodyfikować pierwszą wersję?

Po prostu musiałam. Producentowi Arikowi Bernsteinowi zajęło długi rok, zanim zdobył zgody na wykorzystanie filmów. Pierwsza wersja składała się z ponad 300 filmów. Musiałam dokonać montażu przed uzyskaniem praw od ich producentów i reżyserów filmów, bo dopiero gdy skończyłam wiedziałam, które filmy wejdą do wersji finalnej. W procesie montażu mogłam dokonać małych zmian i wyciąć 2 minuty, które zawierały cytaty z 10 filmów. Po ukończeniu pierwszej wersji musiałam wyłączyć z niej część filmów. Nie zaszkodziło to narracji filmu, ponieważ bo każde ujęcie dało się podmienić przez podobne ujęcie z innej produkcji.

Mam jeszcze pytanie, które nurtuje mnie już jakiś czas – i też odnosi się do kwestii uzyskiwania praw do wykorzystania filmu. W jaki sposób udało ci się wraz z mężem Danem zrealizować „Opis pamięci” - film odnoszący się do klasycznego dokumentu Chrisa Markera „Opis pola walki”, skoro reżyser aż do dnia swojej śmierci blokował późniejsze pokazy swojego filmu? Czy kręcenie projekcji jego filmu było sposobem na ominięcie kwestii prawnych? I czy Marker zobaczył wasz film przed swoją śmiercią?

W skrócie: kontakt z Chrisem był możliwy dzięki szczodrej pomocy Pani Lii Van Leer, producentki „Opisu pola walki”.

Chris zgodził się na jej prośbę, aby spotkać się z Danem (reżyserem i wraz ze mną współtwórcą filmu) osobiście w jego paryskim studiu pod warunkiem, że będzie mógł zobaczyć jego poprzednie dzieło. Po seansie „Jerozolimy”, debiutu Dana z 1993 roku, zaprosił go do swojej rezydencji. Powiedział mu: „Rób co tylko chcesz z moimi obrazami – już nie są moje”. Spotkał się też z nim kilkukrotnie w trakcie produkcji filmu i przy tych okazjach upierał się przy tym, aby nie uczestniczyć w procesie jego pwostawania. Poprosił tylko o to, aby jako peirwszy mógł zobaczyć finalne dzieło. I tak się stało. Napisał nam też bardzo wzruszającą wiadomość. Potem spotkali się jeszcze kilka razy. Po pobyciu z nim przez dobrych kilka godzin, Dan miał tylko jedną rzecz do powiedzenia: „nie tylko jest geniuszem, ale co ważniejsze jest najbardziej szczodrym, uprzejmym i łagodnym idywiduum, jakie kiedykolwiek spotkałem. Zupełnie jak kot”.

Film „150 twarzy Izraela” zostanie wyświetlony podczas 15. edycji Międzynarodowego Festiwalu Żydowskie Motywy w piątek 13 września w warszawskim kinie Muranów.

© Copyright 2014