Podsumowanie 14. MFF Żydowskie Motywy

Data wydarzenia: 
28 maj 2018
Grand Prix: „Zabliźnione serca”, reż. Radu Jude
Warszawski Feniks, najlepszy film fabularny: "Droga Aszera", reż. Matan Yair
Warszawski Feniks, najlepszy film dokumentalny: "Nieczyści", reż. Daniel Najenson
Warszawski Feniks, najlepszy film krótkometrażowy: "Przeciętniak", reż. Yaniv Segalovich
Nagrodę im. Antoniego Marianowicza dla najlepszego filmu polskiego: „Książę i dybuk”, reż. Elwira Niewiera i Piotr Rosołowski
Nagroda Specjalna: "Migracja dusz", reż. Csaba Bereczki

Żydowskie Motywy to najlepszy festiwal filmowy o tematyce żydowskiej w Polsce. Cechuje go nie tylko doskonała selekcja tytułów, ale i możliwość spotkania z wieloma twórcami, w tym i reżyserami z Izraela. Niestety, w niedzielę się festiwal się zakończył – i pozostaje go już tylko podsumować.

Podejmowanie tematyki żydowskiej w Polsce może odruchowo uruchamiać estetyczną cepelię i pretensjonalną manierę, gdyż odwołujemy się wówczas do zbiorowej wyobraźni, w której zagnieździł się mityczny i dość konwencjonalny motyw Żyda – wiecznego tułacza, osobnika o specyficznym wyglądzie i zachowaniu. Pozostaje jeszcze kwestia wciąż żywych narracji spiskowych, czy uprzedzeń (wyrastających chyba głównie z wszelakich lęków i problemów niewiele mających wspólnego z projekcjami). W części kraju, z której pochodzę wielokulturowość należy co prawda do przeszłości, ale antysemityzm jest łatwo zauważalny. Powraca uparcie, i zanim wyjechałem na co dzień słyszałem go w wypowiedziach przypadkowych osób. Dlatego z wielkim uczuciem ulgi, iż choć tym razem nie muszę się mierzyć z jednym i drugim, przybyłem na festiwal Żydowskie Motywy.

Impreza była skierowana w tym roku nie tylko do tych, którzy mają potrzebę, aby powracać do przeszłości, mierzyć się po raz kolejny z obrazem II wojny światowej i narracjami o Holokauście. Organizatorzy pamiętali też o młodszej publiczności, szukającej w sali kinowej filmów świeżych i bezpretensjonalnych, w jakich wykorzystywany jest współczesny język, a ich tematyka dotyczy problemów aktualnych.

Trudno pod tym względem o lepszą kinematografię, niż ta funkcjonująca w Izraelu, która ostatnio zaczęła lepiej funkcjonować w Polsce w obiegu festiwalowym dzięki przeglądowi nowego kina izraelskiego na wrocławskich Nowych Horyzontach. Przegląd najnowszego i najbardziej interesującego kina izraelskiego na 14. Żydowskich Motywach dopełniały spotkania z twórcami po seansach, których organizatorzy zaprosili w tym roku bardzo wielu. Można się wręcz pokusić o stwierdzenie, że była to już znacząca reprezentacja twórców z tego kraju. Festiwalowe rozmowy były bardzo cenne, a nierzadko emocjonujące dzięki rzadko spotykanemu zaangażowaniu i zainteresowaniu ze strony publiczności. Dzięki filmom i dyskusjom wiele można się było dowiedzieć o tym, co obecnie trapi mieszkańców Izraela, gdyż ich reżyserzy nie cofają się przed nawet i najbardziej trudnymi problemami – choćby miało to nawet oznaczać brak wsparcia finansowego ze strony lokalnych funduszy filmowych. Na Żydowskie Motywy przyjechał Yaniv Berman z filmem „Kraina małych ludzi”. To szokujący, acz przenikliwy obraz o tym, co z umysłami izraelskich dzieci zrobiła świadomość tego, że wszystkie je czeka służba w armii, a być może i wojna. Jak przyznał sam reżyser, organizatorzy Żydowskich Motywów jako pierwsi spośród festiwali o tematyce żydowskiej byli skłonna go zaprosić, za co należy im się szczere uznanie.

Podsumujmy filmy nagrodzone i wyróżnione:

– nagrodę Grand Prix – Złotego Warszawskiego Feniksa – otrzymał Radu Jude za „Zabliźnione serca”. Kino rumuńskie od pewnego czasu funkcjonuje w kinie światowym, ba! - ma już za sobą spore sukcesy i nagrody zebrane na najważniejszych festiwalach filmowych. Wybiórcza wiedza o nim, czy znajomość poszczególnych tytułów nijak nas jednak nie przygotują na seans „Zabliźnionych serc”. To adaptacja prozy wybitnego pisarza Maxa Blechera – autora zaledwie trzech powieści, z których dwie są już dostępne w polskim przekładzie. Radu Jude potrafi wykorzystać literaturę Blechera w sposób wyjątkowy, stawiając na film, w jakim słowo pisane staje się znakiem graficznym, a kwadratowe, zaokrąglone kadry ogląda się niczym zdjęcia z przeszłości. Ekscentryczna i „staromodna” forma doskonale koresponduje z historią, rozgrywającą się w latach 30-tych w odciętym od świata szpitalu dla osób z gruźlicą kości.

– Warszawskiego Feniksa za najlepszy film fabularny otrzymał Matan Yair za „Drogę Aszera”. Był to jedyny film izraelski, który po pokazach na Nowych Horyzontach trafił w pierwszym półroczu do polskiej dystrybucji – i przyznana mu nagroda zupełnie mnie nie dziwi.

– Warszawskiego Feniksa za najlepszy film dokumentalny otrzymał Daniel Najenson za „Nieczystych”. Mianem „Nieczystych” określano żydowskich stręczycieli w żydowskiej społeczności w Argentynie. Kobiety z Europy Wschodniej, którymi handlowali ci ludzie, również oznaczano tym degradującym mianem.

– Warszawski Feniks za najlepszy film krótkometrażowy i nagroda dla filmu najlepiej obrazującego życie żydowskie powędrowały w ręce Yaniva Segalovicha. Jego „Przeciętniak” wszystkich w równym stopniu rozbawił, co i wzruszył.

– Warszawskiego Feniksa, Nagrodę im. Antoniego Marianowicza dla najlepszego filmu polskiego otrzymali Elwira Niewiera i Piotr Rosołowski za „Księcia i dybuka”. W ostatnich latach sporo dobrych zmian zaszło w polskiej kinematografii – a jako ich dowód można podać właśnie ten wyśmienity dokument, dekonstruujący życie i twórczość genialnego mitomana Michała Waszyńskiego – dziś już zapomnianego, a w swoim czasie niezwykle płodnego reżysera żydowskiego, działającego w Polsce i we Włoszech. Film Niewiery i Rosołowskiego miał swoją premierę na festiwalu w Wenecji, gdzie otrzymał nagrodę jako najlepszy dokument na temat kina – niejako „antycypując” ważne nagrody dla polskich filmów, które zostały przyznane na Berlinale i w Cannes. Co za wspaniały sezon dla polskiego kina!

– Nagrodę Specjalną przyznano Csabie Bereczki za „Migrację dusz”. Jego dokument opowiada o grupie muzyków z różnych krajów, którzy założyli zespół klezmerski Bracia Nazaroff, aby oddać cześć pamięci Nathana Nazaroffa, określanego mianem „Księcia”, dzięki któremu tradycja klezmerska odżyła w latach 50. ubiegłego wieku. Film stanowi rodzaj podróży po Europie Środkowej i Wschodniej. Reżyser tropi nie tylko muzyczne korzenie muzyki klezmerskiej, ale i podejmuje temat tożsamości etnicznej.

– nagroda publiczności przypadła w udziale Ferencowi Törökowi za „1945”. Widzowie Żydowskich Motywów uświadomili być może polskim dystrybutorom, że ci przegapili ważny film węgierski o Holokauście. W naszych kinach mogliśmy obejrzeć „Duży zeszyt” i „Syna Szawła”. Przykuwający wzrok czarno-białymi zdjęciami, a uwagę pełną powściągliwości, zdystansowaną opowieścią, film „1945” doskonale dopełnia swoich dwóch „poprzedników”.

Marek S. Bochniarz

© Copyright 2014