Festiwal Żydowskie Motywy: dzień 2: „Żydzi wrócą i odbiorą nam wszystko”

Data wydarzenia: 
24 maj 2018
"1945" - kadr z filmu
"1945" - kadr z filmu
"1945" - kadr z filmu

W ramach filmów o tematyce żydowskiej wielu reżyserów w intrygujący, a czasem i kontrowersyjny sposób mówiło o antysemityzmie. Ferenc Török w „1945” podejmuje ten temat w sposób wyjątkowo subtelny, a zarazem odważny i okrutny, zwracając ostrze swego filmu przeciw.

W ciągu ostatnich kilku lat kino węgierskie podarowało nam dwa niezapomniane arcydzieła, których twórcy potrafią w XXI wieku mówić o Holokauście w taki sposób, aby wciąż być w stanie wstrząsnąć zobojętniała publicznością, a – co chyba ważniejsze – zwrócić jej uwagę, wywołać na nowo zainteresowanie - „Duży zeszyt” i „Syna Szawła”. Temat II wojny światowej i Zagłady był przecież podejmowany w ubiegłym wieku po wielokroć i zdawał się praktycznie już wyczerpany. Pewne możliwości, choć mimo wszystko dość ograniczone, zapewniają nowe formy wyrazu (np. eksperymentalny dokument cyfrowy), „odkrywanie” motywów o potencjale filmowym (np. doświadczenia trzeciego pokolenia, czyli kwestia międzypokoleniowej transmisji traumy i świadectwa drugiego/trzeciego rzędu). Oczywiście – wiele w temacie są w stanie powiedzieć twórcy nowego kina izraelskiego, które w ostatnich latach zyskało na popularności za granicą. Pisałem już o tym w piśmie „Midrasz” 1.

Stwierdzenie, iż wyjątkowo trudno zaproponować widzom coś nowego – bo Holokaust się nam „opatrzył” - może brzmieć szokująco i osobliwie, a także być dowodem mojego braku wrażliwości. Uważam jednak, że to bardziej dowód braku wrażliwości ogółu publiczności – tej, dla której temat ten stanowił głównie część przymusowej edukacji szkolnej, a po jej upłynięciu potem nie wykazywała już nim szczególnego zainteresowania. Ta obojętność jest zresztą naturalna i dotyczy też trzeciego pokolenia ocalałych z Zagłady – ich dziadkowie albo ciągle opowiadają im o swoich doświadczeń, albo ich unikają, pozostawiając nie dająca się niczym wypełnić lukę w historii rodzinnej.

Dla podejście Jánosa Szásza w „Dużym zeszycie” kluczowe wydaje się demitologizowanie heroicznej wizji przeszłości. Zamiast niej oglądamy opowieść o tym, co sytuacja skrajna jest w stanie zrobić z naszym człowieczeństwem. Okrucieństwo nazistów harmonijnie dopełnia bezduszność najbliższego otoczenia głównych bohaterów – dwójki braci bliźniaków. Zostali przez rodziców porzuceni w niewielkiej miejscowości zamieszkiwanej przez ludzi, których wojna pozbawiła zdolności do empatii. Bracia są ciągle bici i obrywają za każdą prawdziwą i fikcyjną przewinę – uczą się więc funkcjonowania w takim świecie. W finale nie są już w stanie okazać cienia sympatii matce i ojcu – i z obojętnością patrzą na ich śmierć.

László Nemes w „Synu Szawła” próbował osiągnąć efekt zbliżony do technologii VR – i przenieść nas do obozu zagłady, oferując doświadczenie kina tak immersyjnego, że bezwolnie tonęliśmy w nim z przerażeniem i jeżącymi się włosami na głowie. Niewyrażalne okrucieństwo Zagłady przepisuje Nemes na kino zwrócone przeciw komfortowi widza, łamiące bariery z ponurą cierpliwością kata. „Syn Szawła” to w zasadzie wyraz niewiary w to, że intelekt widza na cokolwiek się przyda. Przydadzą się emocje, nada się cierpienie – to z nimi można coś jeszcze zdziałać.

Na festiwalu Żydowskie Motywy można było obejrzeć najnowszy z filmów węgierskich mierzących się z tematyką Zagłady. Ferenc Török w „1945” ostentacyjnie sięga po poetykę kina monochromatycznego, aby oddać dwoistość świata węgierskiej wioski pewnego pięknego dnia – 12 sierpnia 1945 roku, czyli zaledwie trzy miesiące po zakończeniu II wojny w Europie, a w dniu zrzucenia przez Amerykanów drugiej bomby atomowej na terytorium Cesarstwa Japonii.

Tego symbolicznego dnia do tej spokojnej i niewielkiej miejscowości pod rosyjską okupacją przyjeżdża stary i młody Żyd z dziwnym ładunkiem dwóch solidnych skrzyń („na handel”), wywołując popłoch w lokalnej społeczności. Mieszkańcy dotąd byli pewni, że z „ich” Żydów wszyscy zginęli w Holokauście, i cały pozostały po nich majątek przejęli i rozgrabili. Parę chasydów już od stacji śledzi policjant na rowerze, zdając meldunki lokalnemu bogaczowi i przywódcy, który tego dnia jest zaabsorbowany ostatnimi przygotowaniami do małżeństwa syna. W powietrzu wisi napięcie.

Droga chasydów ze stacji kolejowej ze skrzyniami do nieznanego miejsca docelowego wyznacza dramaturgię i rytm film, opartego na powoli narastającym napięciu. 12 sierpnia okazuje się symboliczny i traumatyczny również i dla lokalnej społeczności, która musi zmierzyć się ze swoją niegodziwością, pazernością, „zaradnością” czasu wojny. Wraz z upływem czasu jedni popełniają samobójstwa, drudzy z obrzydzeniem opuszczają wieś, a ślub syna włodarza diabli biorą. W finale mieszkańcy podążają z widłami i innymi narzędziami rolniczymi, aby zamordować Żydów – tylko po to, aby odkryć, iż tamci nie powrócili do miejscowości, aby odzyskać w swoim czy cudzym imieniu jakiekolwiek mienie, lecz jedynie dokonać symbolicznego pogrzebu tych, którzy zginęli w czasie wojny. Ale mleko jest już rozlane – a status quo tych, którzy najbardziej się wzbogacili na wojnie został podważony.

Film „1945” ukazuje bardzo pragmatyczny wymiar antysemityzmu, podejmując kontrowersyjny temat pogromów Żydów ocalałych z Holokaustu. To ten wymiar II wojny światowej, o jakim wciąż najtrudniej rozmawiać – ponieważ w każdym kraju są negacjoniści takowych wydarzeń, w ich poczuciu uderzających w wizerunek narodu. W Polsce taką tematykę w formie dokumentu podjęli Lawrence Loewinger i Michał Jaskulski w „Przy Planty 7/9”, dotyczącym pogromu kieleckiego i postaci Bogdana Białka, który podjął się ciężkiego zadania pracy nad historią, zmierzeniem się z wypartą, niechlubną przeszłością. Dlatego można uznać, że Ferenc Török w „1945” ukazuje zaledwie lokalny, węgierski wymiar problematyki z którą musi się mierzyć społeczeństwo również i innych krajów Europy.

 

Marek S. Bochniarz

 

1 Marek S. Bochniarz, Kino o Holokauście, „Midrasz” 2018 nr 1.

© Copyright 2014