Mediowanie z granicami i rekonstrukcje przeszłości

Data wydarzenia: 
15 marzec 2018
Yael Vishnizki-Levi, fot. M. Starowieyska
"Border Line", 2009-2011
"Intymność", 2017

Na Warsaw Gallery Weekend Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN – poza promocją książki artystycznej Patrycji Orzechowskiej „Medium” – przygotowało premierę „Intymności”. To film, który podczas rezydencji artystycznej zrealizowała w muzeum Yael Vishnizki-Levi.

Artystka urodziła się w Izraelu, a studia ukończyła na nowojorskiej The Cooper Union for The Advancement of Science Art. Edukację podjęła także w słynnej Szkole Sztuk Pięknych i Rzemiosł Artystycznych Besaleel w Jerozolimie, najstarszej uczelni wyższej w Izraelu, założonej jeszcze w 1906 roku.

Edukacja w Stanach Zjednoczonych zaowocowała filmem „Granica”, który Levi zrealizowała w latach 2009-2011. To wideo o charakterze multiprojekcji – technice polegającej na jednoczesnym wyświetlaniu dwóch lub więcej obrazów, która jest stosowana w kinie od czasów słynnego epickiego fresku historycznego „Napoleon” (1927) w reżyserii Abela Gance’a. Niemniej – multiprojekcje nie były zanadto popularne w sztukach wizualnych, dopóki nie wypromował ich na undergroundowej scenie Nowego Jorku Andy Warhol, sięgając po nie w multimedialnych instalacjach Exploding Plastic Inevitable , jakie organizował w latach 1966-67. Jednak filmem, do którego „Granica” Vishnizki-Levi jest najbardziej podobna, to „Chelsea Girls” (1966) - opowieść o lokatorach fikcyjnego hotelu Chelsea, rozgrywająca się na dwóch równocześnie atakujących widza obrazach. Wiedza widza o przeszłości multiprojekcji gra pewną rolę w odbiorze jej filmu.

W „Granicy” Yael zestawia ze sobą dwa morskie widoki miejskie. Po lewej widzimy panoramę Nowego Jorku - widok na wyspę Ellis. To miejsce o charakterze symbolicznym, bo to właśnie na nim znajdowało się centrum imigracyjne, do którego trafiali przybysze z Europy. Ironia polegała na tym, że podróżnicy widzieli ze statku najpierw Statuę Wolności i mieli przez chwilę poczucie, iż za chwilę trafią do nowego świata – po czym czekała ich jednak kwarantanna – weryfikacja, czy aby nie są chorzy fizycznie bądź psychicznie, albo posiadają kryminalną przeszłość, a Stany Zjednoczone nie życzą sobie ich przyjmować.

Prawa projekcja „Granicy” to z kolei izraelski port w Jafie. To właśnie do niego napływali od końca XIX wieku żydowscy emigranci, którzy stawali się gospodarzami nieużytków, przyjmując na siebie rolę farmerów – ponownie „kolonizując” Ziemię Izraela.

Granica jest przy tym bardzo pojemną metaforą i wyjątkowo często obecnym motywem we współczesnym kinie izraelskim. Jak pisze Anat Y. Zanger: „Z jednej strony, punkty kontroli granicznej funkcjonują jako miejsca kontroli i władzy – mechanizmu inwigilacji i nadzoru, sprawowanego za pomocą środków przestrzennych, ideologicznych i językowych, który zawiera rytuał tak powtarzalnych czynności, jak identyfikacja, posłuszeństwo, nagroda i kara. Z drugiej strony - w erze, w której walka o tożsamość narodową jest również bojem rywalizujących ze sobą obrazów, obecność kamery na miejscu [granicy] gra rolę kluczową. Podczas, gdy rosnąca obecność punktów kontrolnych w przestrzeni Izraela i Palestyny w ostatnich latach ma miejsce na obrzeżach terytorium i z dala od oczu opinii publicznej, obecność rosnącej liczby filmowców i dziennikarzy, którzy zwrócili swoje kamery na te posterunki, zaświadcza o palącej potrzebie interwencji w bieg wydarzeń”1.

Z kolei za genezą pomysłu na nakręcenie „Intymności” kryje się historia rodzinna artystki. Jej dziadek urodził się w Polsce w małym sztetlu w Chmielniku. Był komunistką – i przed wojną trafił do jednej celi z Władysławem Gomułką – przyszłym przywódcą kraju. Ta historia była szeroko znana w jej rodzinie. Jednak dopiero po śmierci dziadków Yael natknęła się na zagadkowy list. Było to już w czasie, gdy przeprowadziła się trzy lata temu z Tel Avivu do Polski i ubiegała o polskie obywatelstwo. W rodzinnym archiwum we Wrocławiu odnalazła pismo, które jej dziadek napisał w 1957 roku, kierując je do polskiej ambasady w Tel Avivie. Koniec wojny zastał dziadków artystki na Ukrainie, skąd byli repatriowani do Polski, a z tej zdecydowali się wyemigrować do Izraela. W liście napisanym po polsku zaledwie cztery miesiące po przyjeździe na Bliski Wschód, dziadek Yael wyraził pragnienie powrotu do kraju. W piśmie stwierdzał, że był komunistą przed wojną i członkiem Komunistycznej Partii Polski – a do Izraela wyjechał dlatego, że liczył na odnalezienie w nim rodziny. Pisał też o tym, że poznał w więziennej celi Władysława Gomułkę. Jak przyznała artystka – prawda była taka, że jej dziadek liczył na to, iż po przyjeździe trafi do kibucu i stanie się pionierem. Jednak nie został przyjęty ze względu na swój wiek, co wywołało w nim spore rozgoryczenie. Co dziś może szokować –nigdy nie przyznał się przed swą żoną i córką, że w ogóle napisał list – pismo, na które nigdy też nie dostał żadnej odpowiedzi.

W „Intymności” scenę więzienną obserwujemy nie bezpośrednio, lecz przez filtr jasnej przesłony, przez co film ma charakter teatru cieni. Symbolicznie oddaje to ubogi stan wiedzy Yael Vishnizki-Levi o tym, co miało miejsce w więzieniu, do której trafił jej dziadek. Dlatego w „Intymności” prawda historyczna ograniczona jest wyłącznie do tego, że spotkanie między dziadkiem artystki a Władysławem Gomułką w ogóle miało miejsce. To, o czym rozmawiają w filmie – jest już stworzoną przez nią fikcją. Aby niejako zagęścić dramaturgię, Vishnizki-Levi rezygnuje z cięć montażowych – przez co jej „Intymność” ogląda się niczym specyficzne przedstawienie teatralne i odnosi się wrażenie, że żywi aktorzy odgrywają przed nami scenę więziennej rozmowy.

Marek S. Bochniarz

1 A.Y. Zanger, Place, Memory and Myth in Contemporary Israeli Cinema, London-Portland 2012, s. 42.

© Copyright 2014