"Byłeś dla mnie jak brat"
Podobnie jak mieszkający w Danii dokumentalista Mahdi Fleifel1 czy przez pewien
czas przebywający w Nowym Jorku znany reżyser filmowy Elia Suleiman – można
powiedzieć, że Yvann Yagchi funkcjonuje w ramach kina palestyńskiej diaspory. A jednak
osobisty film dokumentalny Yagchiego, Palestyna, której nie było, jest bez wątpienia
wyjątkowy, bo dotyczy przyjaźni niemożliwej. Taką się ona stała, gdy została wystawiona
na próbę pod wpływem zmiany światopoglądu przyjaciela reżysera, który wyemigrował
na Bliski Wschód, by zostać izraelskim osadnikiem.
Można wręcz stwierdzić, że ten obraz powstał niejako przypadkiem, w wyniku
okoliczności zewnętrznych. Autor zaś do pewnego momentu czuł się być może przede
wszystkim Szwajcarem. Przynajmniej tak się na pozór wydaje.
Reprezentacja Ziemi Świętej w statycznej i ruchomej fotografii
Oryginalny tytuł filmu: Avant il n’y avait rien znaczy dosłownie „Wcześniej niczego tu nie
było”. To odwołanie do propagandy syjonistycznej, charakteryzującej tereny Palestyny
jako pustynne i nieurodzajne, na których żydowscy pionierzy wznieśli nowe państwo
niejako od podstaw. Propagandowe filmy archiwalne o takim właśnie charakterze są
prezentowane choćby w dokumencie Eyala Sivana, Jaffa. Chimeryczna pomarańcza
(2009). Występująca w nim izraelska badaczka Rona Sela wyjaśnia:
W 1839 roku wynaleziono fotografię. W 1840 roku przybył tu [do Palestyny] pierwszy
fotograf. Zazwyczaj zdjęcia ukazują opuszczone pustkowie. Ziemię, która nawołuje do
Zachodu: „Przybądźcie, by mnie ocalić. Przyjedźcie, by mnie podbić”. To prymitywny
teren, który czeka na to, by nadeszła nowoczesność i go ocaliła. Ta właśnie koncepcja
została później zaadaptowana przez syjonizm. […]
Zdjęcia Chalila Raeda4 i innych XIX-wiecznych fotografów usunięto z państwowego
leksykonu, jako że potencjalnie mogły obalić stwierdzenie, iż [zastana] ziemia była jałowa.
Pokazują dynamikę codzienności, nim jeszcze tu przybyliśmy. Zdjęcia pomarańczy
odnoszą się do syjonizmu, osadnictwa, wyzwolenia ziemi i transformacji dokonanej przez
Żydów. Właśnie to oznacza marka „Pomarańcze z Jaffy”: sposób, w jaki okiełznaliśmy kraj,
dostosowując go do naszych potrzeb.
Z kolei palestyński historyk Elias Sanbar tłumaczy, skąd wziął się właśnie taki, nieodpowiadający
rzeczywistości, zafałszowany obraz Palestyny:
Od czasu wynalezienia medium fotografii Palestyna i Egipt faraonów należą do najczęściej
fotografowanych miejsc na ziemi. Na początku ludzie [fotograficy] dołączyli do wielkiego
sporu, toczonego między Darwinem a Kościołem. Kościół anglikański twierdzi, że Księga
Rodzaju, Pismo Święte nie jest mitem, lecz faktem historycznym. Wszystko zapisane w Biblii odnosi się zatem do autentycznych zdarzeń. Stąd stwierdzili, że udowodnią to za
pomocą obrazów: fotografii. „Pokażemy wam, że to, co widzicie, odpowiada temu, co
przeczytaliście”. Oczywiście – gdy przybyli na miejsce, to, co zobaczyli, nie odpowiadało
tekstowi. Zamiast jednak przyznać, że tekst jest tylko tekstem, a miejsce tylko miejscem
– sfotografowali je tak, by odpowiadało tekstowi, potwierdzając go.
Z powrotem na Bliski Wschód
Po tym, jak rodzina Yagchiego była zmuszona opuścić Palestynę, znalazła schronienie
w Libanie. Następnie jego matka wyjechała do Szwajcarii. Tam w 1983 roku Yvann
przyszedł na świat. Najbliższa więź przyjaźni łączyła go z chłopakiem poznanym w dzieciństwie,
o czym opowiada w następujący sposób: „Dorastaliśmy razem. Szaleliśmy
jako nastolatkowie. Ty – adoptowany przez liberalną żydowską rodzinę ze Szwajcarii.
Ja – urodzony w Genewie i wychowany w palestyńskiej rodzinie, która straciła pamięć”6.
W międzyczasie Yagichi ukończył dziennikarstwo na Université Libre de Bruxelles.
Po zdobyciu doświadczenia w zawodzie w Belgii i Szwajcarii zdecydował się na wyjazd
na studia do Wielkiej Brytanii, gdzie kształcił się z filmu dokumentalnego w National
Film and Television School, by zostać operatorem dla BBC, a wreszcie – reżyserem
dokumentalistą.
„Byłem wściekły”
Yagchi wprowadza postać swojego przyjaciela (nigdy nie podaje jego tożsamości ani
konkretnego miejsca zamieszkania) w drugiej minucie filmu z wizerunkiem poddanym
anonimizacji – w formie zamazanej białymi kreskami twarzy (w trakcie seansu widzimy go
w taki właśnie sposób albo obróconego plecami do kamery). „Przepraszam za bazgroły na
twojej twarzy, ale nie dajesz mi wyboru […]. Dziesięć lat temu zdecydowałeś się zamieszkać
w osadzie na okupowanych terytoriach palestyńskich. Nie rozumiałem tego. Byłem
wściekły. Zamieszkałeś w kraju, z którego pochodzę, choć sam nigdy w nim nie byłem.
Powoli traciliśmy się z oczu. A potem wszystko się zmieniło. Od tego momentu minęły
już trzy lata. Musiałem w końcu zobaczyć, skąd pochodzę. I znów się z tobą spotkać”.
Po przybyciu na miejsce, pokonując trasę autobusem, Yagchi stwierdza, iż nigdy nie
sądził, że pewnego dnia ta przyjaźń zmusi go do podróży z izraelskimi osadnikami.
Odwiedza więc miejsce zamieszkania przyjaciela, które enigmatycznie określa jako
„żydowską osadę w Izraelu”. Opisuje ją za pomocą paradoksów – jako miejsce pozornie
spokojne, lecz otoczone elektrycznym ogrodzeniem zakończonym drutem żyletkowym,
z całodobową ochroną oraz bazą wojskową. Co jakiś czas w kadrze pojawia się zresztą
unoszący się wysoko dron, śledzący ekipę filmową.
(...)