Recykling "Przemiany" w Nowym Teatrze

Z Grzegorzem Jaremko rozmawia Marzena Dobosz

Marzena Dobosz: Przemianę Franza Kafki – jedno z najsłynniejszych
opowiadań w historii literatury – można czytać na wiele sposobów: jako
opowieść o chorobie, o dezorientacji, jako sen czy wyraz niezgody na
otaczającą. Jak Pan odczytał Przemianę?


Grzegorz Jaremko: Podjęliśmy próbę opowiedzenia historii bohatera,
który buntuje się światu i świadomie podejmuje decyzję, aby wyłączyć
się z otaczającej go rzeczywistości. Zmęczony, przepracowany i wypalony
Gregor Samsa zamienia się w robaka, co pozwala mu na rezygnację
z dotychczasowego stylu życia. Odmowa uczestniczenia w codziennym
pędzie jest u Kafki możliwa tylko poprzez radykalny gest. Tytułową
przemianę potraktowaliśmy nieco ironicznie, aby pokazać, że zmiana
systemu jest możliwa, a nicnierobienie i lenistwo mogą paradoksalnie
przynieść jakąś moc kreacyjną. Staraliśmy się tropić także humor zawarty
w tym tekście, co przyniosło nieoczekiwane odkrycia – depresyjny ton,
który zazwyczaj jest przywoływany w kontekście tego utworu, został
w pewien sposób podważony. W zamian pojawił się temat przyjemności,
której można doświadczyć w trakcie „zezwierzęcenia”, a negacja została
zastąpiona afirmacją.

Przemiana rozpoczyna się słynnym zdaniem o przebudzeniu Gregora
Samsy, Pan rozpoczął spektakl od sceny będącej wprowadzeniem
w akcję: poznajemy miejsce pracy głównego bohatera i od jego kolegów
dowiadujemy się, że nie przyszedł do pracy. Czy pracując nad
tekstem razem ze współscenarzystą Mateuszem Górniakiem, myślał
Pan o uwspółcześnieniu akcji opowiadania, powiązaniu go z miejscem,
w którym będzie grany spektakl, czy o stworzeniu tła do opowieści
o odmowie uczestniczenia w życiu?

To był splot wielu okoliczności, na końcu Przemiany robacze szczątki
niby mimochodem zostają wyrzucone na śmietnik. Ten obraz jest uderzający.
Sporo rozmawialiśmy o potencjalności innego finału, w którym
nie dochodzi do symbolicznej śmierci, lecz do kolejnej przemiany. Dosyć
żartobliwie zaczęliśmy rozmawiać o recyklingu, a po którejś z prób
wspólnie uznaliśmy, że taki temat miałby swoje uzasadnienie i można
go rozwinąć. Co ciekawe, Nowy Teatr mieści się w budynku, w którym
kiedyś ulokowany był garaż Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania.
Te wszystkie elementy, początkowo będące tylko pejzażem dla opowiadania,
zostały następnie rozwinięte w konkretne wątki i postaci. Przemiana
Kafki została zrecyklingowana.

Jedną z najbardziej zagadkowych scen w Pana Przemianie jest scena,
w której Bartosz Bielenia jako Gregor Samsa unosi się nad ziemią.
Łukasz Musiał, pracujący nad nowym przekładem opowiadań Kafki,
jest zdania, że tytuł Przemiany powinien brzmieć Przemienienie, na co                                                                                                                                                      miałby wskazywać tytuł oryginału Die Verwandlung – słowo to ma
w języku niemieckim silne konotacje religijne. Jak powstała ta scena
i czy ma jakiekolwiek odniesienie do tego religijnego tropu?


W trakcie researchu natrafiliśmy na album z rysunkami Kafki, który był
opatrzony frapującym esejem Judith Butler. Autorka skupia się w nim
na grawitacji. I rzeczywiście, w rysunkach zebranych w książce w wielu
miejscach możemy dostrzec powtarzający się motyw unoszenia się nad
ziemią. W interpretacji Butler marzenie o lewitowaniu zajmuje szczególne
miejsce. Z kolei w samej Przemianie robak, dzięki nowym gabarytom
ciała, może chodzić po ścianach i suficie. Mocno zainspirowało to choreografkę
Izę Szostak. I tak narodził się pomysł latania w chmurach.
Scena utrzymana jest w sennym klimacie, a Gregor Samsa ma wreszcie
szansę na odpoczynek.


Innym ważnym tropem w Panów adaptacji Przemiany jest sztuka
filmowa. Małgorzata Hajewska-Krzysztofik – mistrzyni metamorfoz –
jako Charlie Chaplin towarzyszy Gregorowi w jego przemianie. Jakim
kluczem należy otwierać ten wątek?


Wszystko zaczęło się od lektury książki Kafka idzie do kina Hannsa
Zischlera o zainteresowaniu Kafki kinem niemym. Na jednej z ostatnich
stron przedrukowano plakat filmu Chaplina, który Kafka oglądał
w Berlinie. Zaczęliśmy zadawać sobie pytania o to, czego tak naprawdę
oczekujemy, udając się do ciemnej sali z ekranem. Czy to kolejna próba
ucieczki od opresyjnej rzeczywistości? Nasz bohater wycina Chaplina
z „kolorowego periodyku”, a ten później ma przed sobą wiele wyzwań.
Jest łącznikiem między wewnętrznym światem bohatera a widzem.
Jest narratorem, ale też hipertekstem. Posiada również moce rytualne,
co wybrzmiewa w finale spektaklu. Chaplin zamienia się w dyrygenta
symfonii na śmieciarki.


Sceniczne adaptacje opowiadań wydają się trudniejsze niż inscenizacje
długich powieści. Z opowiadania, które można przeczytać w dwie godziny,
Panu udało się stworzyć pełnowymiarowy spektakl, a widzowie
długo jeszcze pozostają w nim zanurzeni. Jak Pan pracował nad tym
przeniesieniem?


Bardzo nam zależało na wyciągnięciu z Przemiany wątków komediowych.
Myślę, że groteskowy i powykrzywiany świat Kafki bardzo przystaje
do naszej rzeczywistości. Wszechobecne reklamy, internet, telewizja –
to wszystko wywołuje przytłoczenie, co odbija się na ludziach, którzy
w natłoku informacji i obrazów do przetworzenia po prostu czasem
szaleją. Gregor Samsa znajduje jednak sposób na przetrwanie. Potrafi
się zredefiniować, dokonać resetu na sobie samym i w ten sposób odkryć
na nowo własną tożsamość.

© Copyright 2014